Mam dla Was relację z Grand National Roadster Show 2023 prosto z Pomony w stanie Kalifornia! A teraz się budzę i niestety dalej jestem w Warszawie i jedyne co mogę zrobić to krótko przybliżyć Wam to wydarzenie na podstawie materiałów od amerykańskich dziennikarzy. Pocieszam się tym, że zapewne nikt inny w Polsce o GNRS Wam nie opowie. No to co, zaczynamy?
Historia
Wszystko zaczęło się w 1949 roku w Oakland. Al Slonaker w tym właśnie roku zorganizował swoją pierwszą wystawę samochodową. I pewnie byłaby to jedna z wielu wystaw, które z czasem wygasły, gdyby nie jeden z Hot Rodowych kalifornijskich klubów, którego członkowie poprosili Ala o możliwość wystawienia dziesięciu swoich maszyn.
Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo już w 1950 roku Al poświęcił całą wystawę Hot Rodom. A, że był to przedsiębiorczy facet, wziął pod uwagę, że słowa Hot Rod w tamtym momencie nie miały dobrej prasy. Dlatego nazwał swoją wystawę „National Roadster Show”. Żadne tam awanturnicze Hot Rody! Same eleganckie roadstery. Tak jakby.
W 1962 roku wraz z rozwojem wydarzenia urosła także nazwa. Od teraz był to „Grand National Roadster Show”. W 1967 nastąpiła przeprowadzka z obiektu Oakland Exposition do Oakland Colliseum. W latach 1998 – 2003 GNRS nie miał stałego miejsca, poszczególne wydarzenia organizowano w różnych obiektach na obszarze San Francisco. Współczesna historia GNRS zaczęła się w 2004 roku w obiekcie Fairplex w kalifornijskiej Pomonie.
Fabryka marzeń
Prawdę mówiąc nie wiem jak wiele z wozów pokazywanych na tej wystawie jeździ o własnych siłach. Ani ile z nich obiektywnie się do tego nadaje na dystansie dłuższym niż kilkaset metrów. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo chodzi o maksymalne oderwanie się od szarej codzienności. I to nie tylko tej motoryzacyjnej.
To prawda, że wolałbym aby zasady wszystkich wystaw w tym takich widowisk jak SEMA miały zasadę, że każdy wystawiony samochód powinien po zrzuceniu z lawety przejechać te kilkaset metrów po obiekcie, żeby udowodnić, iż jest samochodem. Nieruchomości powinny być wystawiane jako projekty w trakcie budowy.
Ale życie nie jest idealne, a tego typu wydarzenia próbują pozwolić nam o tym zapomnieć. Patrząc na te konstrukcje można popuścić wodzy fantazji. Można wyobrazić sobie, że wszystko jest możliwe i nie ma takiego szalonego pomysłu w świecie motoryzacji, którego nie dałoby się zrealizować.
I chociaż temat jest bardzo złożony i niejednoznaczny, to właśnie tak staram się do tego podchodzić. Fabryka marzeń, galeria sztuki użytkowej i coś co łączy wszystkich pasjonatów od garażowych fajtłap jak ja, po twórców tych motoryzacyjnych precjozów. Wszędzie jest samochód, warsztat z narzędziami i godziny ciężkiej pracy. Jednym wyjdzie z tego ledwo jeżdżący gruchot, który wcześniej był kupą złomu. Innym wyjdzie biżuteria na czterech kołach.
GNRS 2023
Jak już wspomniałem, o relacji na żywo z Grand National Roadster Show mogę sobie co najwyżej pomarzyć. Gdybym nawet się tam jakimś cudem znalazł, to pewnie z wrażenia nie zebrałbym żadnych materiałów do relacji. Być może dlatego tak często o motoryzacji piszą ludzie, którzy jej nie lubią. Nie przeszkadzają im emocje.
Nie będę się silił na próbę wybrania swoich faworytów tegorocznej edycji spośród wszystkich wystawionych samochodów. Głównym powodem jest to, że mnie tam nie było. Dlatego spośród samochodów nie biorących udziału w walce o nagrodę główną chciałbym zwrócić Waszą uwagę tylko na jeden wóz.
Coby Gewerts Ford Coupe
Coby Gewerts znany jest w środowisku kustomowym dzięki własnej marce Church. Coby jest grafikiem i pasjonatem hot rodów i customów. Dlatego tworzy i sprzedaje klimatyczne grafiki, fotografie, koszulki i inne temu podobne. Jego wizytówką jest Ford Econoline „VanGo”, wóz łączący tradycyjne trendy z nowocześniejszym podejściem. Jest to też po prostu miły gość o czym przekonałem się niedawno podczas krótkiej konwersacji na instagramie.
W tym roku van doczekał się rodzeństwa w stajni Gewertsa. Z warsztatu firmy South City Rod&Custom wyjechał Ford Coupe 1934. To dość ambitny projekt, który tak jak dawne Hot Rody ma prowokować i nie zamierza się nikomu podporządkowywać.

Ma duży i głośny silnik Hemi, jest niski ale wraz z błotnikami i felgami o klasycznym wzorze zdaje się oddawać hołd starej szkole. Specyficzne i mocno rzucające się w oczy malowanie przełamuje klasyczny klimat i wprowadza sporo zamieszania. Jest to projekt pomiędzy dwoma światami, tradycyjnych hot rodów i współczesnych street rodów. Prowokacja się udała, Ford jest na językach hot rodowego światka i ma duże szanse do wpisania się do historii współcześnie budowanych Hot Rodów.
Zdjęcia z budowy możecie zobaczyć TUTAJ lub klikając w zdjęcie:

America’s Most Beautiful Roadster
AMBR to nagrodza przyznawana od 1950 roku. Na początku nazywała się po prostu Most Beautiful Roadster, ale wraz z rozwojem marki puchły też nazwy. Tradycyjnie zwycięzca zgarnia puchar mierzący 10 stóp, czyli niemal równo 3 metry. W tym roku sponsor, firma ARP Fasteners zasponsorowała również czek o wartości 12 500 dolarów. To generalnie nic w obliczu kosztów budowy samochodu, który zakwalifikuje się do konkursu.
Co do zasad. Do rywalizacji dopuszczane są samochody bazujące na modelach produkowanych do 1937 roku z nadwoziami typu: roadster, roadster pickup, phaeton i touring. Czyli w skrócie wszystkie rodzaje otwartego nadwozia. I niech Was nie zmyli ten rok 1937. Moglibyście pomyśleć, że trzeba zbudować hot roda na bazie ponad dziewięćdziesięcioletniego wozu. Otóż nie. Można wystartować z nadwoziem z laminatu, aluminium lub stalowym wyprodukowanym na wzór oryginału. I z tym na wzór, to jak się domyślacie też bardzo luźne podejście.
Do finału ocenianego przez kilkuosobową kapitułę sędziowską stanęło dziewięć samochodów. W tym roku wszystkie bazowały na Fordach. O ile oczywiście przyjmiemy opisane wyżej zasady. Sędziowie subiektywnie wybierają najładniejszego roadstera. Nie ma tutaj formularza określającego parametry oceny. Każdy sędzia ma wolną rękę w ocenie. A zwycięzca ma ma od strony estetycznej prezentować najwyższy poziom sztuki blacharskiej, lakierniczej, mechanicznej i tapicerskiej złączone w całość spójnym i estetycznym pomysłem.
Najpiękniejsza dziewiątka
Ford Roadster 1932 Steva Schmidta zbudowany przez Kugel Komponents z La Habra w Kaliforni rozpoczyna prezentację uczestników. Samochód bazuje na limitowanym do 10 sztuk zestawie produkowanym przez Kugel Komponents Muroc Roadster zawierającym nadwozie ze stali i aluminium, oraz ramę z wielowahaczowym niezależnym zawieszeniem. Jest to nadwozie z numerem 9/10
Lakier to Albert Blue z palety Porsche. Od tego producenta pochodzi również odcień srebrnego użyty na dachu, ale także fotele i zestaw wskaźników z 911 Carrera z lat 60′. Silnik to Fordowskie V8 K-code 289 ze sprężarką Paxtona. Napęd przekazuje skrzynia C4. Tapicerkę wykonał Sid Chavers przy użyciu materiału z oferty Mercedesa. Na amerykanach musi robić wrażenie, że materiał ten przyleciał do nich prosto z Niemiec. Przyznam, że ten wóz nie jest moim guście i wcale nie chodzi o zniemczenie Forda.

Ford Roadster 1932 Joe Kugela zbudowany przez Kugel Komponents w La Habra w stanie Kalifornia. Jak widzicie nazwisko Kugel pojawia się tutaj ponownie. Tym razem właściciel firmy Kugel Komponents wystawił do rywalizacji z samochodami swoich klientów roadstera, który dla odmiany nie bazuje na zestawie Kugel Muroc.
Jednakże podwozie to już ułożone w spójną całość klocki od Kugel z niezależnym zawieszeniem, stojące na felgach Curtis Speed. Silnik to Ford 427 „Clevor” na wtrysku z pięciobiegową skrzynią McLeod. We wnętrzu umieszczono fotele inspirowane tymi z Porsche 356. Myślę, że wyszło całkiem nieźle.

Ford Roadster 1936 Dannyego Hyde’a z Laguna Niguel w Kaliforni został zbudowany przez niego samego. To jest dość ciekawa historia, bo Danny kupił ten samochód o szkolnego kolegi w 1957 roku. Na przestrzeni tych 65 lat Ford był wielokrotnie przebudowywany. Trzydziestka szóstka wyjechała z fabryki jako piękne five-window coupe. Roadsterem stał się 15 lat temu, kiedy Danny przeprowadził się do słonecznej Kalifornii.
Oprócz tego Ford ma wydłużony rozstaw osi. Zawieszenie zyskało elementy pochodzące z Corvette z przodu i Jaguara z tyłu. Całość stoi na kutych felgach Budnik z centralną nakrętką, które w ruch wprawia silnik Ford 302 HO z fordowską skrzynią AOD. Wnętrze i dach przygotował Ron Mangus. Mi się podoba!

Ford Roadster 1932 Sandie i Charliego Chadd zbudowany przez znanego z Discovery Channel Rad Rides by Troy z Manteno w Ilinois. To także konstrukcja bazująca na nadwoziu i zawieszeniu od Kugela. Wóz już wcześniej był Hot Rodem, który trafił do Troya Trepaniera na lekkie poprawki i zmianę lakieru. Pojawił się jednak pomysł wzięcia udziału w rywalizacji o AMBR i oto jest.
Roadstera napędza niestety LS V8, który był tam już wcześniej. Kolor to wariacja na temat odcienia stosowanego przez Ferrari ozdobiony pinstripami. Kubełkowe siedzenia są inspirowane klasycznymi siedzeniami z Corvette. Idźmy dalej.

Ford Roadster 1927 Jona Halla zbudowany przez Shadow Rods z Saginaw w Michigan. To dość ciekawy projekt bazujący na karoserii modelu T z 1927 roku. A dokładniej na XL27 produkowanym przez Shadow Rods z galwanizowanej stali. Jon jest właścicielem tej firmy, więc wiśniowy Hot Rod z tzw. Tracknose na przodzie jest nową wizytówką firmy.
Całość jest napędzana aluminiowym flatheadem V8 od Motor City Speed Equipment. Projekt nadwozia przygotował Eric Brockmeyer. Dużą część ręcznie robionych części z których w całości składa się ten samochód przygotował Jesse Greening z Greening Auto Company. Muszę przyznać, że ta wiśnia w czekoladzie wpada w oko!

Ford Roadster 1932 Scotta Williamsa zbudowany przez Swillco Speedshop z East Bethel w stanie Minnesota to częściowy ukłon w stronę starej szkoły. Ten dość konserwatywny Hot Rod napędzany jest small blockiem Chevroleta z kompresorem. Zawieszenie to ukłon w stronę klasycznych konstrukcji. Nadwozie to stalowy produkt firmy Brookville. Całość wieńczą pinstripy umieszczone także na mniej widocznych elementach jak rama czy wał napędowy. To kawał bardzo fajnego roadstera. Szkoda tylko tego GMowskiego serca.

Ford Roadster 1932 Jacka Chisenhalla zbudowany przez Brizio Street Rods z San Francisco w Kalifornii to w istocie dzieło kilku warsztatów oddające hołd tradycyjnej szkole budowania Hot Rodów. Jack jest właścicielem firmy Vintage Air specjalizującej się w zestawach klimatyzacji samochodowych dostosowanych do klasycznych maszyn, tak by całość łącznie z panelem sterowania wyglądała jak element z epoki.
I tak właśnie jest z Deucem wystawionym na GNRS. To prosty Hot Rod z nieoczywistym silnikiem. Całość napędza V8 Hemi Dodga ze sprytnie ukrytym układem wtrysku paliwa w klasycznie wyglądających przepustnicach. Tę modyfikację wykonano w warsztacie Jacka w Teksasie. Już w Kalifornii nadwozie polakierował Darryl Hollenbeck, który następnie przekazał Forda Sidowi Chaversowi aby ten stworzył tapicerkę. W Brizio Street Rods nastąpił proces składania i dopieszczania całego wozu. Bym zapomniał! Felgi to oryginalne koła z wyścigówki Indy z lat 60, pochodzących z kolekcji Jacka!

Ford Roadster 1929 JF Launiera, zbudowany przez JF Kustoms w Osoyoos w Kanadzie, jest chyba najbardziej klasycznym Hot Rodem ze wszystkich biorących udział w konkursie. Karoseria z 1929 roku została wygładzona i posadzona na zmodyfikowanej, zamkniętej ramie Forda rocznik 1932 z grillem z tego samego rocznika. Oliwkowy lakier, czarne felgi i pomarańczowa tapicerka stanowią bardzo ciekawe połączenie. Wspomniane koła pochodzą z Mercurych roczniki 1939 i 1940.
Pod maską pracuje silnik V8 przykuwający wzrok srebrno-niebieskimi głowicami z napisem Pontiac 409. Jest to o tyle istotna ciekawostka, że pojemność 409 cui była przez Pontiaca oferowana na rynku Kanadyjskim w latach sześćdziesiątych. To chyba mój faworyt.

Ford Roadster 1932 Kena Sappera, zbudowany przez Dominator Motorsports w Tracy w stanie Kalifornia przywodzi mi na myśl te wszystkie dziwne street rody z lat 90. Takie niby tradycyjne, ale nowoczesne. Całkowicie pozbawione własnej tożsamości. Wóz Kena w odróżnieniu od wielu podobnych konstrukcji był dość często używany na drodze. Pewnego razu został skradziony i rozbity. I to mógł być szczęśliwy koniec tej historii, ale resztki trafiły do Dominator Motorsports gdzie wóz dostał drugie życie.
Nie wiem dokładnie jak wiele elementów z poprzedniego wozu zyskało nowe życie w jego kolejnej odsłonie. Na pewno poprzednie nadwozie z włókna szklanego zostało zastąpione stalowym od Brookville. Wrócił czerwony lakier, ale o innym odcieniu. Całość została wygładzona do tego stopnia, że nie widać tam już charakteru trzydziestki dwójki. Pod maską pracuje small block Chevroleta.

No dobra, to kto Waszym zdaniem wygrał? Niestety nie był to ani oliwkowy roadster Launiera, ani czarny Williamsa. Wielkim zwycięzcą został roadster Jacka Chisenhalla! Czyli wóz na kołach ze starej wyścigówki. Jestem w stanie pogodzić się z tą decyzją!

I to by było na tyle z tegorocznego Grand National Roadster Show. Za rok również postaram się przygotować relację z tego wydarzenia. Oczywiście z Warszawy, no bo skąd?
MSK