Iron Orchid

Usłyszałem kiedyś, że Hot Rod to taki Chopper wśród samochodów. Ta myśl mocno się we mnie zakorzeniła, chociaż przecież nie jestem jakimś szczególnym miłośnikiem motocykli. To dla mnie raczej „ten drugi świat”, który wprawdzie bardzo szanuję, ale jest mi on też dość obcy. Kiedy jednak patrzę na Iron Orchid nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Choppery i Hot Rody to jeszcze inna planeta, wspólna bez względu na ilość kół.

Chop chop

Choppery wpisały się w kulturę amerykańskiej motoryzacji, kontestacji i tego co dziś nazywamy Kustom Kulture. Niesamowita plastyczność motocykli w połączeniu z ciężkimi i mocnymi „bazami” w postaci Harley Davidsonów owocowały skrajnie od siebie odbiegającymi efektami. Jedne maszyny służyły do wyścigów równoległych, a inne były dumą swojego jeźdźca imponując dopieszczonymi detalami, morzem chromu i przepiękną robotą lakierniczą. Jedne były szybsze, a drugie piękniejsze. Jedne budziły grozę zwiastując przyjazd do miasta Aniołów Piekieł, a inne wykrzywiały hasła o wolności i indywidualizmie samotnych jeźdźców rodem z Easy Ridera.

W przypadku samochodów jest z tym trochę gorzej. Można oczywiście malować aerografem różne rzeczy na karoserii, obniżać zawieszenie i instalować głośne wydechy. Ale prawdziwy charakter często nie daje się w ten sposób zmienić. Co innego jeśli mowa o Hot Rodach. Im faktycznie najbliżej jest do Chopperów. Mają to coś.

Orchidea

I właśnie taki jest Ford Coupe 34′ Iron Orchid. Samochód należy do Beau Boeckmanna, prezesa Galpin Auto Sports. Beau wyjątkowo dobrze poradził sobie z projektem nawiązującym do sceny lat 60′. Chociaż jest to wóz zbudowany współcześnie, bo w latach 2012-2013, to zamierzeniem było stworzenie radykalnego show roda, który mógł powstać 50 lat temu.

Ponad 2000 chromowanych części, charakterystyczne dla epoki malowanie oraz wykończenie białą skórą nawet ściany grodziowej silnika to ukłon w stronę Eda Rotha. Brak przednich hamulców, slicki i 7-litrowa Fordowska V8 to już ukłon w kierunku ówczesnych dragsterów. Szczur Fink trzymał pieczę nad tą częścią budowy.

Nie da się pominąć jeszcze kilku szczegółów. Wspomniane slicki to repliki słynnych dragowych opon Mickey Thompson Super Stock Drag series wykonane przez Hurst Racing Tires. Silnik to Ford 427 side-oiler V-8 pochodzący z 1964 roku. To bazowo dość mocna jednostka i niech was nie zwiedzie wszędobylski chrom. Ten motor generuje około 800 KM. Masa własna Orchidei to około 860kg. Chyba nie muszę tłumaczyć jakie to musi być szybkie? Brzmienie sprawdzicie sobie w filmiku poniżej.

Ale zanim go odpalicie to jeszcze kilka detali. Poliwęglanowe, niebieskie szyby to kolejny ukłon w stronę dragracingu. Typowy, tym razem Gasserowy akcent. Niebieskie szyby wypełniły także otwory w pokrywie silnika, dzięki czemu cały czas można podziwiać to chromowane monstrum. We wnętrzu mamy też podgląd do mechanizmu skrzyni biegów dzięki niebieskiej „szybce” umieszczonej w miejscu górnej pokrywy przekładni.

Na koniec lakier. Jest to dzieło Darryla Hollenbecka z Vintage Color Studio. Klasyczne już dla tamtej epoki wzory wykończone lakierem typu Candy znajdziemy także pod samochodem. Tutaj nie ma ani jednej części pozostawionej od tak. Wszystko jest dopieszczone w każdym calu.

Iron Orchid wspaniale łączy wyścigowe korzenie Hot Rodów z efektownym od szczegółów wyglądem. Dźwięk silnika dopełnia tylko efektu sprawiając, że ten współczesny projekt przenosi nas w czasie o ponad pół dekady wstecz. I robi to znakomicie. To rasowy Chopper wśród samochodów.

MSK