Wyobraź sobie, że masz 17 lat, chodzisz do szkoły gdzie wspólnie z kolegami rozmawiacie między innymi o wymarzonych Hot Rodach. Pewnego razu postanawiasz podjąć wyzwanie i zbudować samochód naszkicowany przez kolegę. Przez następnych kilka lat uparcie budujesz swoją idealną maszynę w ciasnym przydomowym garażu rodziców. A kilkadziesiąt lat później ludzie na całym świecie pamiętają o Tobie i Twoim dziele. A jego odnalezienie staje się motoryzacyjną sensacją. Oto historia Uncertain-T.
Jeśli możesz sobie coś wyobrazić, możesz to zrobić
Legenda głosi, że od tych słów Steve’a Scotta zaczęła się historia, której kolejny rozdział rozpoczął się dokładnie 23 stycznia 2024 roku. Steve miał to powiedzieć w reakcji na szkic komiksowego Hot Roda wykonany przez kolegę z klasy. Chłopaki tonąc w zachwytach żałowali, że taki samochód nigdy nie powstanie. Na co Scott odrzekł, że skoro można to sobie wyobrazić, to można też to zrobić.
Tak rozpoczął się proces twórczy trwający kilka lat, który przyniósł swojemu twórcy sławę, pracę i nawet trochę pieniędzy. Oczywiście po tym jak ten włożył w to przedsięwzięcie całą masę swojego czasu, zdrowia i rzecz jasna pieniędzy.
Rozpoczęty w 1960 roku projekt show roda miał swoją premierę dopiero w 1965 roku. W międzyczasie śmierć ojca Steve’a zmusiła go do porzucenia szkoły i podjęcia pracy zarobkowej. Nie było łatwo, bo Uncertain-T pochłonął około 15 000 dolarów, co w latach 60′ było dużą kwotą.
Hot Roda budujesz sam
Steve należał do tych gości, którzy lubią zrobić wszystko własnoręcznie. A Uncertain T wymagał tej pracy bardzo wiele. Ostateczny projekt został zmodyfikowany względem szkicu z uczniowskiego zeszytu. Jednak samochód zachował kreskówkowy charakter, co było trudnym do zrealizowania przedsięwzięciem.
Dwie rzeczy rzucają się w oczy patrząc na ten projekt. Krótkie podwozie i wysokie nadwozie z pochylonym dachem. Ramy nie szło dopasować z niczego gotowego, więc Scott zaraz po tym jak nauczył się spawać aluminium, wykonał ramę od zera tego właśnie materiału. Nadwozie to oparta na przedniej części karoserii modelu T konstrukcja stworzona w pełni z włókna szklanego. W tamtych czasach nie był to jeszcze tak powszechny materiał do budowania karoserii Hot Rodów, ale Steve nie był też pierwszym, który tego spróbował.
Wizualne wykończenie stanowił kluczyk do nakręcania zabawek zamontowany z tyłu. Ponadto z przodu swoje miejsce znalazło kilka seryjnych części z Forda Model T rocznik 1921. Były to reflektory, obudowa chłodnicy oraz charakterystyczny zegarowy wskaźnik temperatury cieczy, pełniący również rolę ornamentu.
Wśród ciekawostek konstrukcyjnych warto wspomnieć, że przednia część aluminiowej ramy stanowiła część obiegu płynu chłodniczego. Za jego ruch w tak rozległych kanałach odpowiadała elektryczna pompa wody. Do budowy układu kierowniczego Steve użył jako bazy elementów z MGA z 1960 roku znalezionych na złomie. Twierdził, że idealnie nadawały się do jego wizji, chociaż i tak musiał te części przerobić.
Rolę przednich kół pełniły motocyklowe szprychowe felgi o średnicy szesnastu cali. Z tyłu na magnezowych felgach znajdowały się potężne slicki. Elementy te jednoznacznie kojarzyły się z dragsterem Top Fuel. A jak to hamowało? Podobno dobrze i to pomimo braku hamulców na przedniej osi. Hamulce tylne oczywiście nie były zestawem zdjętym z innego samochodu. Steve zbudował je z aluminiowych przednich bębnów hamulcowych z Buicka rocznik 1960, które zmontował z tylnymi tarczami kotwicznymi z Buicka rocznik 1959 nawierconymi pod Fordowski rozstaw śrub.
Silnik V8 pochodził z Buicka z 1957 roku. Był to Nailhead z wtryskiem paliwa, rozwiercony przez Steva do 384 ci (ok. 6,3L). Jednym z odstępstw od „zrób to sam” było wysłanie elementów wtrysku paliwa do Hilborn’a celem sprawdzenia i ustawienia. Przy okazji Scott opowiedział w co ma zamiar włożyć silnik z tym układem i w jaki sposób planuje go używać. Podobno po złożeniu silnika ten odpalił za pierwszym razem i nigdy nie było problemów z jego pracą.
Moc trafiała na koła poprzez magnezowy dyferencjał Halibrand Quick Change. Do niego poprzez dorobiony przegub była bezpośrednio podłączona automatyczna skrzynia biegów Hydra-Matic z Pontiaca 1955. Dość radykalne rozwiązanie, ale przecież tam nie było miejsca na najkrótszy choćby wał.
Niektóre tematy lepiej oddać specjaliście
Nawet tak zdeterminowani ludzie jak Steve muszą w niektórych kwestiach odpuścić i oddać swoje dzieło do wykończenia innym, żeby osiągnąć wymarzony rezultat. I właśnie dlatego nadwozie z włókna szklanego wykonane przez Scotta trafiło do Castro Valley gdzie mieścił się zakład Bob’a McNulty’ego specjalizującego się w Corvettach.
Bob w tydzień wykończył karoserię tak, by lakiernik nie miał się już do czego przyczepić. Usługa ta kosztowała całe 500 dolarów. Następnie laminatowa skorupa trafiła do Bill’a Cushenbery’ego, który cieszył się dobrą opinią i był chętnie polecany przez innych.
I tutaj pojawia się pierwsza z wielu anegdot. Steve nie umiał powiedzieć Billowi na jaki kolor się zdecydował. Cushenbery nie widział w tym problemu i namówił klienta, żeby zdał się na niego. Po kilku dniach karoseria wróciła do właściciela, pomalowana w ciemny Candy Apple Red.
Do tego Bill nałożył na ogromną tylną ścianę pionowe linie z kolorem stopniowo zmieniającym odcień. Jak to ujął Steve, samo malowanie było imponujące, ale kompletnie nie w jego guście. Dlatego rozpoczęły się poszukiwania innego lakiernia. Wybór padł na Juniora Conwaya, który z entuzjazmem zaproponował malowanie swoim nowym kolorem, który miał być przepiękny i idealnie pasować do tego projektu.
Tym razem Scott wypytał lakiernika o szczegóły tego koloru i dopiero potem zlecił rozpoczęcie pracy. Po tygodniu jego oczom ukazał się Metalflake Tangerin Orange, czyli mandarynkowy pomarańcz z metalicznymi drobinkami. Całość była pokryta (podobno) trzydziestoma warstwami bezbarwnego lakieru, co dawało niesamowite wrażenie głębi. Nie tylko Steve zakochał się w tym efekcie, bo potem jego Show Rod zdobywał wiele nagród w kategorii Best Paint.
Została nam jeszcze tapicerka, żeby otrzymać gotowy samochód. Tutaj obyło się bez sensacji. Lee Wells przygotował tapicerowanie z wzorem diamentowym, bardzo wówczas modne w customach. Niesymetryczna deska rozdzielcza została ozdobiona przełącznikami i zegarami od Stewart Warner Instruments. Chromowana kolumna kierownicza i sama kierownica pochodziły z Forda T z 1921 roku, zaś aluminiowa pompa hamulcowa pochodziła z Fiata rocznik 1961.
Monogram Model kit
Plastikowe modele do sklejania szły w parze z legendarnymi Show Rodami. Nie inaczej było w tej historii. Mniej więcej w trzecim roku budowy, Steve zaczął kontaktować się z producentami modeli z Revellem i Monogramem na czele, w celu uwiecznienia jego projektu w miniaturze.
Revell, który jak możecie pamiętać z tekstu o Big Daddym (TUTAJ), lubił współpracować przy takich tematach. Przydzielili więc Scottowi młodego pracownika imieniem Jim Keeler, który nieco później stał się słynnym projektantem odpowiedzialnym za wdrażanie do produkcji modeli samochodów i figurek potworów, przyczyniając się tym samym do rozszerzania się zasięgu kultury Hot Rodowej, a potem tzw. Kustom Kulture.
Wróćmy jednak do Uncertain-T, bo to jest właśnie ten moment, żeby cofnąć się do genezy nazwy, na którą Steve zupełnie nie miał pomysłu. Scott podszedł do problemu tak, że wywiesił na swoim garażu szyld z ofertą. Chciał zapłacić 50 dolarów temu, kto wymyśli nazwę dla jego samochodu. Tak się składa, że z pomysłem przyszedł właśnie Jim, podczas jednej ze swoich wizyt zleconych przez Revell.
Keeler zaproponował nazwy Certain-T i Most Certain-T. Steve poczuł się zainspirowany i natychmiast w jego głowie zagnieździło się Uncertain-T. Anegdota głosi, że stwierdziwszy, iż Jim wymyślił tylko połowę nazwy wręczył mu 25 dolarów. Keeler przyjął warunki i zapłatę nie wiedząc, że po raz kolejny dołożył ważną cegiełkę do Hot Rodowego świata.
Co w takim razie z modelem? Na stole leżały oferty zarówno od Revella jak i firmy Monogram. Steve wybrał tę drugą, skuszony opcją przygotowania w przyszłości dużego zestawu z jego samochodem. Istotna była też część umowy mówiąca o tym, że gdy tylko Monogram zrezygnuje z dalszej produkcji modelu, Steve będzie mógł na dobrych warunkach odkupić formy produkcyjne. Ponadto strony dogadały się, że wszystkie materiały jakie Scott przygotuje na potrzeby opracowania miniatury w postaci zdjęć, pomiarów i planów technicznych wrócą do niego gdy tylko nie będą już potrzebne producentowi modeli.
Steve wywiązał się ze swojej części umowy opłacając i organizują sesję fotograficzną, także na potrzeby pudełka, instrukcji i materiałów reklamowych. Ponadto opłacił specjalistę, który zdjął wymiary i przygotował rysunki techniczne. W 1966 roku na półkach pojawił się plastikowy model do sklejania w skali 1/24. Niestety bardzo szybko zakończyła się kariera tego zestawu. W okolicach 1972 roku Monogram zmienił preferencje i zaczął stopniowo rezygnować z zestawów z Hot Rodami na rzecz Muscle Carów.
Jak twierdzi Steve, wbrew umowie nie zwrócono mu przygotowanych materiałów technicznych i fotografii, zaś formy zniszczono nie oferując ich odkupu Scottowi. Dzisiaj modele Uncertain-T od Monogramu osiągają całkiem spore wartości. I mowa tutaj oczywiście o niezłożonych zestawach. Historia pokazała, że wybór marki Revell byłby prawdopodobnie o wiele lepszą decyzją.
Gwiazda
Uncertain-T zdobywał nagrody wszędzie tam gdzie tylko się pojawiał. Już w pierwszym roku swojej „kariery” rządził na takich imprezach jak Winternationals, czy tak prestiżowym dzisiaj Grand National Roadster Show (wtedy jako Oakland Roadster Show – więcej TUTAJ), czy National Hot Rod Assosciation – National Custom Auto Fair w Indianapolis.
I mogłoby się wydawać, że Steve był królem sceny customowej od swojego pierwszego udziału w tego typu imprezach. Nie do końca tak było. Pod koniec Winternationals Scott oberwał od samego Georga Barrisa – Króla Customów! Plotki mówią, że Barrisowi puściły hamulce po tym jak jego odnowiony Ala Kart, pomimo obietnicy złożonej jego właścicielowi przegrał z Uncertain-T.
Czy doszło tam do jakichś pyskówek, albo innych prowokacyjnych ruchów ze strony Steva nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że wśród licznych świadków tego zdarzenia było także kilku policjantów. George dostał zakaz zbliżania do Scotta na sto stóp. Gdyby podszedł bliżej, trafiłby do więzienia. Podobno panowie więcej się nie spotkali.
George Barris jest i zawsze był bardzo szanowaną osobistością w środowisku customowym. Ale nie ma róży bez kolców i bardzo często zachowywał się nie do końca fair wobec współpracowników i innych budowniczych. Jak się potem tłumaczył w kontekście powyższej historii, wkurzyło go to, że Steve rzekomo podlizywał się sędziom, co zapewniło mu zwycięstwo.
Jest jednak taka możliwość, że stary wyjadacz nie zniósł detronizacji przez żółtodzioba, który wziął się znikąd. A liczne nagrody, które przez kolejne lata zdobywał Steve świadczą o tym, że albo dobrze się podlizywał, albo zrobił bezkonkurencyjnego Show Roda.
Pamiątką z tego całego zajścia jest rysunek autorstwa samego Eda Big Daddy Rotha ilustrujący Steva w Uncertain-T pod hasłem BORN BAD. Drobniejsze uszczypliwości jeszcze się zdarzały, jak choćby słynna oferta sprzedaży „T” zamieszczona w Hot Rod Mart. Cena? 7000 dolarów. Steve twierdził, że wie kto to zrobił, ale nie chciał eskalować napięcia.
Więcej było jednak tych dobrych chwil. Organizatorzy motoryzacyjnych wydarzeń płacili Stevowi za wystawianie samochodu na ich imprezach. Podobno dostawał od 400 do 1000 dolarów. To wszystko nie oznacza, że „T” był tylko statycznym eksponatem. Podobno jeździł całkiem przyzwoicie nawet przy prędkości rzędu 112 km/h. Może to i mało, ale pamiętajmy o krótkim rozstawie osi i wysokim nadwoziu.
Tutaj idealnie pasuje anegdota związana z legendą Drag Racingu Donem Gartlitzem. W 1965 roku podczas Bakersfield Fuel & Gas Championships na Famoso Raceway Steve miał przywieźć zwycięzcę, wspomnianego Garlitza na uroczystość wręczenia nagród. Przy tej okazji dał popis na dragstripie pokazując, że jego konstrukcja potrafi się także odpychać. Donowi tak spodobała się jazda Uncertain-T, że nie chciał z niego wysiadać, prawie spóźniając się na ceremonię.
Upadek
Kilka lat intensywnego wystawiania lakieru na działanie ostrego kalifornijskiego słońca w końcu zaczęły być widoczne. Trzeba pamiętać, że oprócz niezliczonych zlotów, pokazów i imprez Uncertain-T od czasu do czasu jeździł także po ulicach. W końcu lakier na ogromnej tylnej ścianie kabiny zaczął puchnąć i Steve musiał go odświeżyć, żeby dalej móc brać pieniądze za wystawianie samochodu na różnych wydarzeniach.
Tym razem wybór padł na Candy Lime Gold. W ramach odświeżenia wizerunku zmienił też koła. Na tył trafiły bardzo trudno dostępne szerokie felgi z oponami z bolidu Indy. Po tych zmianach samochód na co dzień zdobił mały warsztat w Van Nuys w Kalifornii.
Około 1967 roku niespodziewanie zarówno Steve, jak i Uncertain-T zniknęli. I to dosłownie. Steve postanowił zmienić coś w swoim życiu i całkowicie odciąć się od motoryzacji. Do 2017 roku krążyło wiele plotek łącznie z tą, że Scott nie żyje. Wiadomo było tylko, że na początku lat 80′ samochód w niejasnych okolicznościach trafił w ręce przyjaciela Steve’a, który miał przywrócić mu pierwotną świeżość. Do remontu nie doszło przez problemy finansowe.
W 2017 roku Steve znowu zaczął pojawiać się publicznie. Wspomniał, że jest w posiadaniu legendarnego Show Roda, który czeka na remont w winnicy jego przyjaciela w północnej Kalifornii.
Scott założył nawet zbiórkę na rzecz odbudowy samochodu. Próbował sprzedawać w internecie i na zlotach koszulki i inne gadżety. W międzyczasie Steve zaczął przebąkiwać, że jednak zbiera na budowę nowej wersji Uncertain-T. Jak podają źródła nic się w tej sprawie nie sfinalizowało.
Nowy początek
23 stycznia 2024 roku internet obiegła sensacyjna wiadomość. Uncertain-T się znalazł! I to w całkiem przyzwoitym stanie. Trafił w bardzo dobre ręce, bo znalazł go Dave Shuten, właściciel znanego warsztatu Galpin Auto Sports.
Samochód podobno przez dekady kurzył się nieopodal siedziby GAS. Dave posiada wspaniałą kolekcję Hot rodów z oryginałami i replikami konstrukcji Eda Rotha, Mercurym Hirohaty, czy własnymi projektami takimi jak Iron Orchid o którym pisałem TUTAJ. Shuten planuje wystawić Uncertain-T w formie „barn find’a” na tegorocznym Grand National Roadster Show. Coś czuję, że z miejsca zgarnie całą uwagę na GNRS 2024 (TUTAJ o edycji 2023).
Po pokazaniu szerokiej publiczności Show Roda w tym stanie, rozpocznie się pieczołowity remont do pierwotnego wcielenia. Proces ma być dokładnie udokumentowany. Czuję, że będziemy mieli co oglądać. Oby tylko zdecydowali się na dystrybucję materiałów poprzez Youtube, a nie jakąś płatną platformę.
Kolejny raz samochodowa archeologia spotyka się z Hot Rodami tworząc fascynującą i trwającą całe dekady historię.
MSK