Hot Wheels Legends Tour to zainaugurowana w zeszłym roku inicjatywa Mattel dająca szansę ludziom z całego świata na uwiecznienie ich samochodu w postaci Hot Wheelsa. W tym roku znowu mieliśmy edycję Polską i projekt od nas zakwalifikował się do pierwszej dziesiątki konkursu. A kto wygrał?
Polska edycja
O polskiej edycji Hot Wheels Legends z dobrych rzeczy mogę powiedzieć, że jest. Nie będę tutaj nikogo krytykował. Po prostu wydaje mi się, że to akcja z ogromnym potencjałem na wypromowanie marki HW jako produktu dla dorosłych pasjonatów motoryzacji. Jest to także znakomita szansa na wypromowanie krajowej sceny tuningowej i customowej.
Niestety odnoszę wrażenie, że chociaż są u nas fajne samochody i ludzie chętni do udziału w zabawie, to cała akcja nie ma żadnej siły przebicia. I nawet popularne twarze ze środowiska dziennikarskiego i “influencerskiego” nie zmienią faktu, że nie ma na to pomysłu.
W zeszłym roku wygrał Chevrolet Corvette, chociaż moim osobistym faworytem był Pan Deratyzator. W tym roku w ogóle nie słyszałem o tej akcji i dopiero światowy finał sprawił, że zacząłem szukać.
Na kompletnie nieczytelnej i pustej w treści stronie polskiej edycji konkursu nie doszukałem się zdjęć i opisów samochodów biorących udział w tym roku. Całe szczęście, że dowiedziałem się kto wygrał. Nie zrozumcie mnie źle, nie oczekuję, że ktoś będzie do mnie dzwonił, pisał i wysyłał listy z informacją o każdym kroku w polskiej edycji Legends Tour 2024.
Jednak chyba coś jest nie tak, skoro interesując się motoryzacją, szczególnie wszelakimi customami, oraz siedząc w temacie Hot Wheels cała akcja przeszła w moim świecie totalnie bez echa. Coś tu chyba nie gra marketingowo tak jak powinno.
A sam samochód, który wygrał oczywiście kojarzę. Tak z pamięci wiem, że pierwszy raz był pokazany na Wrocławskim Ultrace 2023. Jest to Daihatsu Hijet 1000 ożenione z Yamahą FZR 600. Z tyłu włożono kompletny motocyjkl, który swoją moc przekazuje łańcuchem na oś napędzającą tylne koła Hijeta. Szaleństwo i bardzo fajne wykonanie.
Ogólnie taki projekt jak to Daihatsu nie jest czymś co sam bym sobie wymarzył. Jednak od kiedy próbuję samodzielnie działać przy samochodzie z diaksem i spawarką zacząłem patrzeć na takie rzeczy trochę inaczej. Efekt końcowy jest szalenie istotny, ale także może dzielić bo każdy ma inny gust.
Sprawa zaczyna się mieć inaczej kiedy próbuję ogarnąć umysłem jak można z seryjnego samochodu z 1985 roku osiągnąć taki właśnie efekt. Ilość pracy i jakość wykonania robi duże wrażenie. Faktycznie ten kei-van nie generuje we mnie stanu “chcę to”, ale z zazdrością myślę o tym, że sam chciałbym umieć zrobić coś takiego.
I chyba właśnie po to powstają takie projekty. Żeby pokazać, że jest się w stanie coś takiego zrobić. I jest to coś co znakomicie pasuje do świata Hot Wheels i motoryzacji pokazywanej przez pryzmat tej marki w miniaturze.
Finałowa dziesiątka – USA
Stany Zjednoczone w tegorocznych finałach Legends Tour reprezentowane były przez kilka diametralnie różnych samochodów. Na początek kandydat z Arizony. Właściwie to podwójny kandydat. Ale byłby z tego fajny Team Transport!
BMW Isetta “Big Deal” to dragster z silnikiem 1,2 L Harley Davidson Shovelhead. Druga Isetta napędzana jest rzędową szóstką Chevroleta i w zamyśle miała być lawetą dla wyścigowego “Big Deal”.
Georgię reprezentował Chevrolet Camaro z 1981 roku. Jego właściciel Michael Scire posiada ten samochód od kiedy miał 15 lat. Nadwozie zostało skrócone o 18 cali. Staram się wmówić sobie, że jest to coś w guście Eda Rotha czy Dick Deana Sawitskasa. Ale jeszcze nie doszedłem do porozumienia z sobą samym w tej sprawie.
Teksas do finałowej dziesiątki wszedł z Mercedesem 300D. Beczka powstała i zmieniała się przez ostatnie kilka lat jako obiekt ćwiczeń w ramach czegoś w rodzaju szkoły technicznej. Podobno w tym projekcie maczało ręce około 260 uczestników kursu. Póki co Beczka w nurcie safari/baja jest moim faworytem.
Finałowa dziesiątka – Meksyk
Do finałowego etapu dostało się także Porsche 928S Juana Carlosa. Coupe zostało przerobione na pick-upa, który służy do wożenia rowerów, desek sufringowych i innych ponadgabarytowych rzeczy. Do tego podwyższone zawieszenie, terenowe opony, klatka i wyciągarka. Chciałbym zobaczyć pojedynek tego Porsche z Mercedesem z Teksasu w terenie.
Finałowa dziesiątka – Europa
Polskę jak już Wiecie reprezentowało Daihatsu Hijet 1000 napędzane motocyklem. Biorą pod uwagę poziom absurdalności tego pomysłu przy fajnej jakości i ogromnym zakresie przeprowadzonych prac, ten samochód miał ogromne szanse na zwycięstwo. Niestety nie wygrał. Z finałowej dziesiątki ten projekt wydaje mi się najlepiej łączyć szalony pomysł z jakością wykonania a to wszystko w duchu HotWheels.
Nie będę tutaj obiektywny, ale BMW 2002 Tii Touring przygotowane do driftu z silnikiem z V8 Bi turbo z M5 wygląda w tym towarzystwie wyjątkowo mało ciekawie. Inna sprawa jest taka, że 2002 Touring najlepiej wygląda w stanie seryjnym, ewentualnie z dodatkami sportowymi z epoki. Reprezentant Niemiec zdecydowanie nie przypadł mi do gustu w kontekście tego konkursu.
Za to propozycja z Francji działa na wyobraźnię. Jest to inspirowany klasycznymi “belly tankami” zbiornik z myśliwca z Flatheadem V8. Nie jest to “belly” w klasycznym amerykańskim wydaniu, ale jest to fajny hołd dla starej Hot Rodowej sceny. A fakt, że “Golgoth I” powstał w Le Mans tylko dodaje całości kolorytu.
Wielką Brytanię reprezentował bardzo brytyjski MG “B-East”. Jest to MGB GT z silnikiem 3.0 V6 Jaguara na przepustnicach z Triumpha, wałem z Range Rovera, mostem z Relianta Scimitara i tapicerką ze starych jeansów. Ogólny wygląd oddaje ducha brytyjskiej motoryzacji rodem z szopy. Fajny pomysł.
Finałowa dziesiątka – Azja
Drugim najmniej ciekawym w tym zestawieniu samochodem obok BMW jest reprezentujący Indonezję Nissan Juke. Sam nie wiem co tu napisać. 450 koni, manualna skrzynia, spoilery i ogólny wygląd mający nawiązywać do współczesnych wyścigówek.
Finałowa dziesiątka – Zwycięzca
Projekt Chrisa Watsona z Nowej Zelandii zostanie uwieczniony jako Hot Wheels. Mazda MX-5 z 1990 roku “The Cyberpunk” jest taka trochę polska, bo gdyby nie gra z naszego kraju, nie byłoby inspiracji dla Chrisa, prawda? Oczywiście, że tak. Przecież jak nikt umiemy doszukiwać się śladów naszej ojczyzny wszędzie wokół.
Akurat ten samochód pokazywał mi się czasami na instagramie i widziałem niektóre etapy budowy przy użyciu między innymi drukarki 3D. Kabriolet zamienił się w coupe ze specyficznym skrzydłem. Tylne światła zastąpiono akrylową listwą idącą przez całą szerokość. Do tego potężne poszerzenia, 15’ felgi i sporo pracy aerografem.
Jak już wspomniałem, mój głos poszedłby na Daihatsu. W garażu z tej dziesiątki widziałbym Beczkę. W miniaturze najchętniej kupiłbym Mercedesa, Porsche i Hijeta. A zwycięzca? Szacunek dla Watsona za zrealizowanie swojej wizji Mazdy w szopie. Bo przecież na końcu właśnie to jest najważniejsze.
A na deser polski Hijet wykonany przez #carsplashart i #chrubycustoms pokazuje jak mógłby wyglądać produkowany na szeroką skalę HotWheels:
MSK
1 thought on “Hot Wheels Legends 2023”
Możliwość komentowania jest wyłączona.