Zlot „Wakacje Nowa Iwiczna Classic Car” odbył się 7 sierpnia, czyli niemal miesiąc temu. Mógłbym powiedzieć, że relacja z tego wydarzenia wjeżdża na RiP z kronikarskiego obowiązku, ale to nie do końca prawda. Bo jest w tym też sporo przyjemności.
Jeździmy!
W lipcu i sierpniu nie było aż tak dużo okazji do czynnego uczestnictwa w „zabytkowych” imprezach samochodowych. Okres wakacji to także wycieszenie w kalendarzach zlotowych i rajdowych. Rozumiem dlaczego tak jest, ale też tym bardziej doceniam tych, którzy biorą na klatę ryzyko niskiej frekwencji i po prostu robią zlot.
Jak się okazało mimo okresu wakacyjnego frekwencja dopisała. Różnorodność samochodów była całkiem spora, co jednych mogło cieszyć a innym dać powody do narzekania. Tym drugim proponuję sprawdzoną u siebie metodę: Kierujcie uwagę i obiektywy aparatów tam gdzie coś cieszy Wasze oko i trafia w Wasz gust. Resztę po prostu ignorujcie. Tak będzie lepiej dla wszystkich.
Zanim przejdziemy do konkretów jeszcze słowo o lokalizacji i przebiegu. Nowa Iwiczna Classic Cars kojarzy mi się z dwoma rzeczami. Po pierwsze miejscówką znaną mi z zakończenia sezonu 2018. Po drugie z bardzo miłą i otwartą postawą organizatorów.
Tym razem spotkaliśmy się bardzo blisko znanego mi miejsca. Parking przy centrum medycznym spełnił swoją funkcję, do tego można było skorzystać z menu mieszczącej się tam kawiarni. Trochę mi brakowało graciarskiego klimatu pierwszej miejscówki, ale wydaje mi się, że parking pod CM sprawdził się lepiej w formule gdzie uczestnicy stale wjeżdżali i wyjeżdżali.
Dynamika stworzona przez uczestników sprawiła, że przez kilka godzin cały czas coś się działo. Nieduży parking należało stale patrolować, żeby coś ciekawego nie umknęło uwadze.
W związku z tym nie udało się uchwycić wszystkiego. Części maszyn po prostu nie czułem, dlatego dałem im spokój. Część przemknęła bokiem nie dając się złapać. Poniży wybór jest więc zarówno subiektywny jak i niepełny.
Sekcja wschodnia
Najciekawszym reprezentantem komunistycznej myśli technicznej był Moskwicz 403. Wóz pojawił się i zaraz zniknął przypominając mi zloty jeszcze sprzed 2010 roku, kiedy więcej wozów w tym wieku i w podobnym stanie pojawiało się na weterańskich imprezach.
Dalej to już klasyka czyli Zastava na dodających charakteru alufelgach. Nie Macie wrażenia, że te wozy w ciągu ostatnich kilku lat mocno wyginęły?
Sekcję wschodnią zamykam Fiatem 126p z przyczepą. Wśród zebranych licznie Maluchów był to najciekawszy egzemplarz.
Sekcja Francuska
Jak tu nie kochać francuskich samochodów? Prawdę mówiąc mając w domu francuski samochód doskonale rozumiem jak można ich nie kochać. Z drugiej strony w przeciwieństwie do samochodów niemieckich nie można ich też nie cierpieć.
Renault 5 i pierwsze Clio to bardzo sprytne miejskie samochody, które do dziś dają sobie radę w codziennym użytkowaniu. Obydwa z wieloma ciekawymi wersjami i motorsportową historią, która dodaje im kilka „kolekcjonerskich” punktów.
Nie może być sekcji francuskiej bez Citroenów. Tutaj mamy prawdziwy popis indywidualizmu, ekscentryzmu i być może nawet sporą dawkę nawiedzenia.
Wisienką na torcie i uosobieniem wszystkiego co powiedziałem powyżej jest oczywiście 2CV z dwójką sympatycznych i nieco zakręconych właścicieli.
Sekcja Amerykańska
Tym razem sekcja amerykańska raczej dość standardowo i bez trzęsienia ziemi. No bo Corvetty C3 czy Mustangi to już zlotowy chleb powszedni.
Pewnym rozwinięciem tematu był strażacki Blazer i podniesiony XJ.
Sekcja Fo. Mo. Co.
Zawsze mam wrażenie, że na zlotach i spotach brakuje Fordów. A potem pochodzę, poszukam i coś się zawsze znajdzie. Pomijając Mustanga tym razem mieliśmy mały przegląd przełomu lat 80 i 90. Dla jednych nuda, dla drugich same wspaniałości.
Czerwony Escort to stylistycznie RS 2000, mechanicznie jeszcze nie. A może nigdy nie. Mimo wszystko tych wozów przetrwało tak mało, że zawsze fajnie spotkać jakiegokolwiek Escorta.
Scorpio z V6, automatem i pięknie paskudnym brązowym wnętrzem było na sprzedaż. Stan wydawał się być bardzo dobry. Ceny nie znam.
Na koniec bardzo fajna Sierra w automacie. Fajnie, że właściciela nie podkusiło tak jak mnie, żeby zamienić kołpaki na alufelgi. Tak w ogóle to przez ostatnie dwa miesiące często się nasze drogi przecinają.
Sekcja bonusowa
Na koniec bonus, albo może bis. Ale nie chodzi o Fiata 126p, tylko Volvo 240 ze skórzanymi zderzakami i lusterkami. Nie wiem o co chodzi, czy to pomysł właściciela, czy może była taka wersja.
Drugim bisem jest Mazda 626, która przyjechała pod koniec spotkania i zgarnęła bardzo dużo uwagi. To rzadki wóz, a ten egzemplarz przyciągał oryginalnym, lekko zmęczonym stanem.
I subiektywnie rzecz biorąc to by było na tyle. Do następnego!
Wszystkie zdjęcia TUTAJ
MSK.