Do niedawna myślałem, że nie ma imprez samochodowych dla ludzi, których pasją nie jest motoryzacja. Za sprawą splotu zbiegów okoliczności trafiłem na takie wydarzenie i dostrzegłem w nim pewien sens.
Filar Plejad
Subaru kojarzy się w dużej mierze z Imprezą. I jakbyście tego nie zrozumieli, to chodzi właśnie o to. Słynna „rajdowa” Impreza to filar marketingu tej zacnej japońskiej marki. I to filar na tyle solidny, że wytrzymuje już tyle lat bez udziału w WRC, czy choćby krajowych czempionatach.
No dobra z tym ostatnim to trochę przesadziłem. Ale jak na markę kojarzącą się głównie z rajdami, to nie jest dobrze. Subaru od lat nie ma swojego zespołu w Mistrzostwach Świata, nie liczy się też w Mistrzostwach Europy i w większości krajowych mistrzostw, bo nie ma własnej R5tki.
Wysłużone Nki nie dają już rady mocniejszej konkurencji i Subaru liczy się już głównie w klasach historycznych. Co innego na ulicach. W ofercie dalej mamy rasowe turbodoładowane boxery z napędem na cztery koła. Szybkie i prowokujące do agresywnej jazdy. Problem w tym, że takie samochody łatwiej jest budować producentom takim jak Ford, Renault czy Volkswagen z uwagi na przepisy.
Paragrafy nie pozwalają
Każdy producent musi teraz spełniać normę emisji CO2, która to jest wyliczana na podstawie średniej z całej gamy modelowej. Wymieniona jako przykład trójka ma o tyle łatwo, że na każdego Mustanga Shelby z pięciolitrowym V8, Focusa RS, Megane RS czy Golfa GTI przypada jakiś małolitrażowy, albo hybrydowy odpowiednik.
Subaru zostało w tym momencie bez produktu masowego, obniżającego średnią CO2. Oczywiście gdybym był taki mądry, to zostałbym CEO w jakimś koncernie, ale pozostając wierny mojej mądrości głupiej podzielę się z Wami pewną obserwacją.
Najnowsza Impreza jest właśnie takim produktem, który ma pozwolić istnieć bardziej rasowym Plejadom. Chociaż po doświadczeniach z tym modelem muszę Wam przyznać, że to co czyni go Subaru, jest jednocześnie jego największą wadą. Boxer, który w wersji 2.0 generuje 150KM i absolutnie żadnego ciekawego dźwięku i napęd AWD, który jak sądzę niepotrzebnie podnosi koszty serwisu i masę pojazdu.
Jak dla mnie generator zysków dla tej marki powinien mieć więcej sportowego charakteru, nawet jeżeli będzie to zwykła iluzja. Inaczej klienci wybiorą Focusy ST, Megane GT itd. I większości będą to samochody tańsze i lepiej udające sportowy charakter. Do tego ładniejsze i bardziej praktyczne w wersjach kombi. Niestety rzędowa czwórka i przedni napęd wystarczyłby w brzydkim hatchbacku z aktywnym tempomatem.
Spotkanie integracyjne
Jest jednak jedna rzecz, którą Subaru robi dobrze. Właściwie to nie Subaru, a jej Polski importer. Jest to coroczny Zlot Plejad. Impreza, która pozwala poczuć się właścicielom tych aut wyjątkowymi, i co mi się spodobało najbardziej, jest to impreza, która podpowiada użytkownikom Subaru co mogą robić ze swoimi maszynami.
Uczestnicy dzielą się na zawodników szosowych i terenowych. Zarówno ci pierwsi jak i drudzy mogą wziąć udział w czymś co doskonale znają właściciele pojazdów zabytkowych. Mowa o rajdzie nawigacyjnym. Prosty itinerer i dwa dni poznawania ciekawych miejsc. Chociaż brakowało trochę nieoczywistych, bocznych dróg.
To co różni owe dwie grupy to próby sportowe. Jedni ścigają się po KJSowych, płaskich trasach, drudzy mają zorganizowane bardziej rajdowe, szutrowe odcinki na których można trochę poskakać, ale też przytrzeć brzuchem.
Te krótkie próby mają dać szansę wypróbowania dobrze sobie znanych wozów w mniej znanych okolicznościach. Myślę, że większość uczestników nie miała innej okazji, żeby pojechać na czas z kaskiem na głowie czy to między pachołkami czy w „terenie”. I za to chwała organizatorom.
Fajne są też detale. Dla osób biorących udział w trasach turystycznych, tych z itinererem przygotowano krótkie spotkanie z Maćkiem Wisławskim, który znakomicie mobilizował pilotów do poważnego podejścia do swojej niełatwej roli. Kierowców w kontekście prób sportowych motywował za to Wojciech Chuchała. Sama obecność tych dwóch Panów narzucała klimat rajdów samochodowych, nie pozwalając by marketingowy filar choć trochę się zakurzył.
Myślę sobie, że takie zloty będące działaniami z pogranicza PRu to przyszłość tej branży. Ceny paliwa, aktywiści i inne przeszkody na drodze normalnego użytkowania pojazdów sprawiają, że trzeba ludziom podpowiadać po co im w ogóle samochód. Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez samochodu. I mam tu na myśli coś nudnego, ale solidnego. Narzędzie, domowego asystenta.
I mam tak, chociaż moim Mondeo przejechałem przez ostatni rok jakieś 3500km… Głównie dlatego, że do pracy jeżdżę komunikacją miejską. Jest fatalna, uwłaczająca godności człowieka w XXI wieku, ale z jednej strony nie stać mnie na koszty paliwa wynikające z ciągłego stania w korku, a z drugiej na prywatne parkingi koło biura, bo nigdzie nie da się zaparkować.
I będzie tak miało coraz więcej osób, a samochody jakoś trzeba sprzedawać…
MSK