Chociaż nie jest to mój pierwszy wpis w internecie, ani nawet pierwszy artykuł, to od dobrych kilku dni nie wiedziałem jak zagaić. Zagajanie to nie moja specjalność. Niby wszystko jest takie na luzie, naturalne. Nikt mi nic nie narzuca, ja nikomu nic nie chce sprzedać. Niczego i nikogo, bo siebie też nie mam zamiaru tutaj sprzedawać. No ale jakiś tam światopogląd już chyba tak. Motoryzacyjny oczywiście.No bo taki pierwszy wpis to jest o tyle skomplikowana sprawa, że w praktyce przeczyta to może osiem osób. Z czego pięć mogę już wymienić z imienia i nazwiska. A i tak jest problem jaki temat wybrać. Jak już tych wpisów jest kilkanaście to idzie z górki. Każdy kto tu wejdzie zobaczy sobie jaka jest tematyka, czy mu to pasuje czy nie.
A teraz? Wyjadę z tekstem o nowych furach, np. o jakichś SUVach i będzie, że to mnie kręci, że o tym będzie. A to nie prawda. Napiszę o rajdach albo, o zgrozo, o Kubicy i kolejna szufladka. Mógłbym napisać o starych gratach, ale zaraz będzie, że kogoś małpuje.
Bo teraz w internecie pełno jest stron, blogów, fanpejdży o motoryzacji. Wszelakie Zygfrydem po samochodach, kocham samochody, motoryzacja to moja pasja, kultowe samochody prl, itd, itp. Jak się to z grubsza ogarnie to widać nawet kilka sztuczek jak widownie przyciągnąć.
Najlepiej w tonie krytyka i znawcy opowiedzieć się za jedną ze stron, bojówek w barwach starych gratów lub bojówek z ramienia nówek salonówek. Ja się niestety nie mieszczę w żadnej z tych grup. Nie moja wina, że teraz nie sprzedaje się zbyt wielu ciekawych samochodów, a dawniej zwykły rodzinny sedan mógł mieć małe V6 i tylny napęd. Ale za sam rok produkcji żadnego samochodu nie przekreślam.
Nie jestem więc w stanie powiedzieć o czym tutaj będzie. Będzie o motoryzacji, która wywołuje jakieś emocje i zwraca moją uwagę. Tak jak dziś, kiedy korzystając ze zbyt dużej ilości czasu wolnego, udałem się na spacer. Wokół mnie przewinęła się masa samochodów. Ale co szczególnie przykuło moją uwagę? Kilka Volvo 740 i 745, Fiat Uno rodem z tuningowiska ad. 2005, klasyczny 126p, Mercedes SEC, szybkie i wściekłe e46, salonka GMC z cudownie brzmiącym V8…
Czy to znaczy, że wszystkie te samochody to mój gust? Nie, ale każde z nich ma coś w sobie, rodzaj indywidualizmu, charakteru. Nie są to pojazdy anonimowe, ożywiają świat motoryzacji. Mogą budzić śmiech, litość, zachwyt czy uwielbienie. Ale czymś się wyróżniają z tłumu.
Tak samo jak trzy kolejne graty, których nikt normalny nawet nie zauważy. Citroen Visa, który jeszcze podczas tegorocznego Rajdu Nitów i Korozji był na sprzedaż, a teraz znowu widziałem go w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Albo leciwy Garbus, który wrasta na pewnym parkingu. Pamiętam jak lata temu stał gdzie indziej, przy pewnej osiedlowej ulicy wrastając. Myślałem, że przepadł, a on zmienił o kilka ulic miejsce spoczynku. I dalej wrasta. I to on. Astry I bym tak raczej nie zidentyfikował.
Albo Zaprożec, który od kilkunastu lat wrastał sobie na Bielanach. Bez przednich kół, na kobyłkach, celując w górę, jakby miał zaraz wystartować. A dzisiaj idę, patrzę… nie ma go. Jakby ktoś wyburzył blok, albo wyciął stare drzewo. Tak samo brakuje mi Escorta mk II, który zniknął sprzed szeregowców. Stara historia, czaiłem się, czaiłem i poszedł. Z tego co wiem za śmiesznie małe pieniądze. Ale idąc tamtędy zawsze go wypatruje. Z przyzwyczajenia. A nie ma go tam już chyba od 3 lat.
Właśnie takie rzeczy w motoryzacji zwracają moją uwagę. Szczegóły i drobiazgi, których nie da się opisać w jednym akapicie. Trzeba przytoczyć wiele historii, żeby kiedyś wyciągnąć z tego jakąś esencję. I właśnie o tym poszukiwaniu motoryzacyjnej duszy tutaj będzie.
MSK