Czekałem na ten rajd od ponad miesiąca. Czekałem, bo lubię luźny charakter rajdów KiP. Był też jeszcze jeden ważny powód. W końcu mam czym jeździć! Rajd Podróżnika był naszym pierwszym wspólnym występem. Była to więc okazja do ostatecznej weryfikacji kondycji kupionego miesiąc wcześniej wozu oraz do odświeżenia sobie formuły rajdu nawigacyjnego.
Podróż
Trasa rajdu w udany sposób połączyła wszystko, czego można się spodziewać na tego typu imprezie. Były fajne zakręty po równym asfalcie otoczonym lasem. Były drogi wojewódzkie, trochę kręcenia się po mieście i oczywiście nie mogło zabraknąć szutrów, dziur i dołów.
Przy tej okazji mogę tylko zaznaczyć, że Escort przeszedł wszystkie te próby na piątkę. No może z wyjątkiem cofania. Wypadający wsteczny to temat, z którym trzeba jeszcze pojeździć i bacznie obserwować. Brak klimatyzacji i wspomagania w upalny sierpniowy dzień okazał się być nieco większą trudnością, niż chciałbym przyznać.
Trasa rajdu licząca około 80 km wiodła między Narwią a Wisłą na linii od Czarnowa po metę w Leoncinie. Widokowo można było cieszyć oczy przeprawami przez wspomniane rzeki, ścieżkami przez pola i lasy oraz kilkoma urbexowymi miejscówkami, które jednych mogły przerażać, a innych zachęcać do eksploracji.
Nawigacja
A teraz samo mięso, czyli itinerer i zadania. I tutaj stała się rzecz przedziwna. Otóż zupełnie bez zaskoczenia w ogólnym rozrachunku poszło nam bardzo słabo. Jednakże udało nam się dojechać do mety bez większych problemów i to dość dobrym czasie. Co poszło nie tak, że uciekły punkty? To pewnie przez gorąco.
Odniosłem wrażenie, że tym razem organizatorzy położyli większy nacisk na aspekt nawigacyjny, przy okazji jednak zadbali o komfort osób z mniejszym doświadczeniem dając kilka wskazówek w oddanych uczestnikom materiałach.
Były też punkty ratunkowe, czyli koordynaty GPS z numerem kratki w itinererze, od których możemy jechać dalej po tym jak już stracimy nadzieję na odnalezienie dalszej trasy. Nam udało się nie korzystać bezpośrednio z tych punktów, ale dobrze było je mieć.
Meta zlokalizowana była na uroczej działce z bardzo fajnym domkiem. Tam na uczestników czekał grill. My z uwagi na naszego kudłatego załoganta po krótkim odpoczynku ruszyliśmy do domu.
A jeśli chodzi o KiP to z taką elegancką działeczką nie ma czego szukać za granicą! A my potrzebujemy Waszych rajdów do treningów. W końcu nawigacji najlepiej uczyć się w praktyce. Podobnie jak robienia relacji z rajdów.
Do następnego!
MSK
Sierra pozdrawia 🙂