Nostalgiczny Narodowy (2018)

Nowa lokalizacja Autonostalgii mogła stać się jej główną atrakcją. Sugerując się opiniami krążącymi w internecie wydaje się, że Stadion Narodowy okazał się największą słabością gali. Czy było aż tak źle?

Korona niezgody

Wszystko zależy od naszych oczekiwań. Prawda jest taka, że nie bardzo widzę sens organizowania takich imprez jak Autonostalgia czy wydarzenia w Nadarzynie. Powody biznesowe? Na pewno, ale tylko dla organizatorów. Możliwość dokonania zakupów? Jestem ciekaw czy ktoś kiedyś kupił na takiej imprezie samochód, albo znalazł sobie warsztat który zajął się potem renowacja już posiadanej maszyny. (OK – dowiedziałem się, że do transakcji dochodzi)

Chodzi mi o to, że to nie są targi branżowe. Wszystko to czego można się tam dowiedzieć, znajdziemy w internecie lub poprzez pocztę pantoflową. Model, książkę czy prospekt można kupić gdzie indziej. Dlatego dla mnie te imprezy to po prostu wystawy, propozycja spędzenia wolnego dnia. Nic więcej.

Patrząc na to z tej strony plusami Autonostalgi na Narodowym był wygodny dojazd metrem i brak problemów z wejściem na imprezę, co wcale nie jest oczywiste. Generalnie po ciężkim tygodniu stanie w korku, potem w nieuporządkowanej kolejce do wejścia, obrączkowanie, przeszukiwanie plecaka ze sprzętem fotograficznym przez chamskiego ochroniarza nie jest tym co chcę robić. I za co chcę płacić. Stanie przez 40 minut w korku do wyjazdu też nie należy do przyjemności.

Dlatego ubiegłą sobotę spędziłem w bardzo miły sposób. Bez stresu i spokojnie. Ale wiem, że nie każdy ma takie zdanie na ten temat. Jeżeli ktoś spodziewał się kilkuset bardzo ciekawych samochodów to chyba pomylił nie tyle imprezy, co kraje. Długa jeszcze droga przed nami, żeby osiągnąć zachodni poziom. Cennych samochodów nikt nie chce pokazywać. I wcale mnie to nie dziwi.

A jeśli chodzi o światło, to na szczęście nie jestem fotografem, więc po prostu dostosowałem się do sytuacji i robiłem swoje. Linki do galerii na końcu tekstu. Wszystkie zdjęcia są prosto z „puszki”, tak jak to robiono dawniej, kiedy nie było photoshopa. Wydaje mi się, że nie ma co się nad tym roztrząsać. Selfie Iphonem można zrobić w każdych warunkach.

Pozostaje jeszcze kwestia ustawienia pojazdów na płycie, co wydawało się najrozsądniejszym wyborem. Niestety tutaj na przeszkodzie stały finanse. Dzienny koszt wynajęcia płyty był zbyt duży. Ot i cała tajemnica korony, która miejscem dla branżowych targów jest fatalnym, ale scenerią do weekendowej wystawy może być interesującą.

Maszyny

Jeśli chodzi o wystawione pojazdy to nie ma tutaj jakiejś szczególnej rewelacji. Bardzo solidne stoisko pod szyldem USA Cars Polska znalazło się w chyba najgorszym miejscu. Było tam za ciasno i zbyt ciemno żeby w pełni docenić majestat amerykańskich maszyn i poczuć ich specyficzny klimat. Szkoda, bo udało się wystawić kilka rewelacyjnych maszyn. Bardzo wysoki poziom Panowie!

Trend „Van life” doczekał się reprezentacji w postaci kilku busów VW. Przebłyski kalifornijskiego słońca dał nam pokryty patyną, stojący na Fuchsach Prosche bus od Rust’n’Fast. Chciałbym zobaczyć to maleństwo w akcji. Za jakiś czas…

Niebieska Fiesta to z kolei przykład jak powinno się robić popularne samochody. Widać, że ten mały hatchback nie jest tanim sposobem na przemieszanie się z dodatkową opcją w postaci „przepustki” do klubu fajnych gości w starych wozach. To po prostu efekt dobrego remontu, czyste wykończenie, dbałość o detale, oklejenie z epoki i znakomicie dobrane koła. Trudno było mi się oderwać od tego Forda.

W klubie gentlemanów szczelnie zastawiony innymi pojazdami stał dumnie Sir Bentley. Kawał pięknej maszyny. Coś takiego chciałoby się oglądać na poważnych imprezach tego typu. Dobrze, że ten wóz się tam pojawił, szkoda tylko, że był jeden. I, że był tak dobrze schowany, co generalnie rozumiem patrząc na zachowania zarówno dorosłych jak i dzieci.

Po co to komu?

Jak już wcześniej wspomniałem, nie do końca wiem czego oczekiwać od tego typu imprez. Nie ma tam absolutnie nic, co mogłoby skusić osoby postronne (a takich było sporo) do kupna pierwszego dojrzałego wozu i dołączenia do specyficznej społeczności miłośników zabytkowej motoryzacji. Nie ma więc tego czegoś co budowałoby rynek, który taka impreza ma reprezentować.

Może warto by było pokazać ludziom „poziom wejściowy” do tego hobby i to co można z takim samochodem robić. Ale nie rzucić malucha, wartburga czy innego poloneza, tylko przedstawić średni poziom cen, doradzić jak taki wóz kupić, jak utrzymać. Warto też pokazać do czego przepustką może być taka zabawka. Rajdy nawigacyjne, zloty, spoty, imprezy sportowe na zamkniętych obiektach… Ja tam nie wiem, nie znam się.

Dla mnie też nie było nic ciekawego jako właściciela starego samochodu. Nie znalazłem tam ofert przechowywania takiego pojazdu, narzędzi, części zamiennych czy akcesoriów. I to jest problem nie tylko Autonostalgii. Są to imprezy w których chodzi o to, żeby popatrzeć sobie na stare samochody. Od Was zależy czy chcecie brać w tym udział czy nie. Dla mnie sobota spędzona na Narodowym była bardzo miłym sposobem oderwania się od codziennych obowiązków i przyznam szczerze, że będzie to chyba także ostatnia tego typu impreza w tym roku. Niczego ciekawszego w żadnej hali na Mazowszu nie zobaczę. Bo więcej, nie znaczy lepiej.

Zapraszam do pełnej galerii zdjęć z Autonostalgii 2018:

Galeria nr 1

Galeria nr 2