Koniec zimy z żółtymi papierami

II Raj na Żółtych Papierach – Spodziewajcie się niespodziewanego. Faktycznie nie spodziewałem się dobrego miejsca na koniec, kilku głębokich dziur i niezłego tempa naszej załogi. Czas na podsumowanie Zimowej Ligii KiP.

Na Żółtych Papierach

Marcowy rajd nawigacyjny organizowany przez Klasyki i Plastiki na swój sposób wyłamał się z Ligowej konwencji na kilka sposobów. Tym razem nie mieliśmy odprawy ze szkoleniem przedrajdowym w formie relacji na żywo na Facebooku. Ten wyjątek spowodowany był innym. Otóż dwa pierwsze rajdy diametralnie różniły się formułą. Żółte Papiery powróciły w klasie turystycznej do tradycyjnego itinerera. I tym razem ten itinerer był dla mnie całkowicie zrozumiały. Co też stanowiło odstępstwo od reguły.

Jeśli chodzi o miejsce startu, spodziewałem się innej lokalizacji. Obstawiałem, że ruszymy z Bielan lub Łomianek żeby utrzymać motyw startu zlokalizowanego po sąsiedzku z metą rajdu poprzedniego. Czy to wada? Absolutnie nie. Jednak połączenie rajdów składających się na Zimową Ligę tak, by dało się z nich zrobić jedną, ciągłą trasę byłoby dość efektowne. A może nawet efekciarskie w kręgu twórców rajdów nawigacyjnych?

Jeśli chodzi o sam przebieg rajdu to nie mam tutaj za dużo do powiedzenia. Dlaczego? Tym razem poszło dość gładko, kolejne punkty na trasie się „kleiły”, co i raz udawało się odnaleźć a to pytanie z trasy, a to obiekt z karty ze zdjęciami. Mam wrażenie, że ilość punktów po których można było się zorientować, że dobrze wybieramy trasę była na tyle gęsta, że nadawało to całej jeździe większej dynamiki, co w fajny sposób nastrajało do dalszej zabawy i szukania ukrytych na trasie zagadek.

Wydarzyła się też drobna rzecz, która ma znaczenie chyba tylko dla mnie. Otóż jadąc wzdłuż torów popełniliśmy niezrozumiały błąd. Została całkowicie zignorowana zasada „Jesteś kropką, masz być strzałką”, przez co zupełnie niepotrzebnie skręciliśmy w prawo przez tory kolejowe. Kilkadziesiąt metrów dalej swoją siedzibę ma Trax Racing, które przed swoim garażem trzyma białego Escorta MK I w wersji dwudrzwiowej. A to jak Wiecie moje wymarzone auto. Na równi z rasowym Deucem Coupe 32′.

Wypatrzyłem go z ulicy instynktownie i sam nie wiem kiedy stałem już pod ogrodzeniem wpatrując się z miną obłąkanego kretyna w tego mocno zmęczonego Forda. Kiedy już otrząsnąłem się z letargu odkryłem, że są tam też inne samochody, a mi jest dość zimno w samej bluzie. No cóż, takie wrażenie robią na mnie te małe zardzewiałe pudełeczka. Czas wracać do rajdu.

Dalej szło już gładko, chociaż w jednym jeszcze miejscu popełniliśmy mniej oczywisty błąd i poszliśmy w zupełnie złym kierunku. Jednak dzięki dużej dynamice kolejnych punktów na trasie szybko zorientowaliśmy się, że zbyt długo nie ma czerwonych podjazdów do garaży. Szybki powrót w ostatnie pewne miejsce i tym razem udało się błyskawicznie zlokalizować wcześniejszy błąd.

Dobre tempo sprawiło również, że fragmenty trasy udawało się pokonywać w grupce innych uczestników. Chociaż tutaj nie należy jechać za kimś. Klasa nawigacyjna mogła przecież mieć inną trasę, a ja nie wiem kto jechał w jakiej kategorii. Trzeba o tym pamiętać i nigdy nie jeździć ślepo za kimś. Zresztą inni też się czasem mylą! I w takiej sytuacji też znaleźliśmy się w niedzielę. Na szczęście słuchając siebie, uniknęliśmy cudzych błędów.

Cały rajd udało się przejechać w czasie około dwóch godzin i czterdziestu pięciu minut, więc obyło się bez taryfy za przekroczenie bariery trzech godzin. Na deser po zgrabnym przejechaniu trasy otrzymaliśmy jeszcze pączki, daliśmy psu odpocząć (bo na rajd turystyczny można zabrać co kto ma: dzieci, psy, znajomych) i ruszyliśmy w dalszą niedzielną drogę. Kilka godzin później okazało się, że finiszowaliśmy na siódmym miejscu w klasie. Dla mnie bomba!

Zimowa Liga

Jak już wspominałem przy okazji poprzednich rund Ligii pomysł uważam za świetny. Dla mnie było to pierwsze poważniejsze podejście do rajdów nawigacyjnych. Wcześniej brałem już udział w kilku edycjach Festiwalu Nitów i Korozji oraz raz w Rajdzie BGC. Były to starty zarówno w roli pilota jak i kierowcy. W końcu dwa razy pojechałem gdzieś Taunusem. Żeby nie było.

Skoro więc Hubert osobiście potwierdził, że w organizowanych przez KiP rajdach w sezonie letnim będzie klasa dla plastików, to ja na pewno wykorzystam okazję do dalszego wprawiania się w nawigację. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Dzięki ekipie Klasyków i Plastików za fajną inicjatywę i dobrą organizację. Również dzięki pozostałym uczestnikom rajdów za możliwość dobrego spędzenia czasu i wspólnej rywalizacji. Bo przecież wszyscy jadą dla frajdy, a te pytania na facebooku „kiedy będą wyniki” są tylko po to, żeby organizatorzy wierzyli w sens ciężkiej pracy nad kartami drogowymi i punktacją.

Do następnego!

Pełna galeria TUTAJ

MSK