Kiedyś uważałem, że rajdy nawigacyjne to głównie pretekst do pojeżdżenia sobie starym i dziwnym autem. Potem jednak zrozumiałem, że to nie jedyny aspekt tej zabawy. Ale dopiero możliwość startu współczesnym autem upewniła mnie w tym, że to nie rocznik wozu jest najważniejszy w tej zabawie.
Samochodowe podchody
Ze wszystkich zabaw z użyciem samochodu Nawigacja jest chyba najmniej efektowna. Jeżdżąc w KJSach, Track Dayach itd. nawet jeśli jesteście najgorszym w stawce, to zawsze wyłowi się jakieś fajne fotki z mocno przechylonym zawieszeniem czy w lekkim poślizgu. Taką fotkę można wrzucić na fejsa, albo instagram i zbierać lajki za bycie takim petrolheadem-kozakiem.
Rajdy nawigacyjne, chociaż potrafią szalenie integrować obcych sobie ludzi na trasie, są taką zabawą dla nas. Jest nasz samochód i nasza załoga. I to od tego zależy klimat i wrażenia jakie wyniesiemy z tak spędzonego dnia.
Można czerpać przyjemność z jeżdżenia ulubionym autem przez cały dzień, można wziąć to na sportowo i jechać na wynik. Można się też dobrze bawić próbując dotrzeć do mety w sensownym czasie i ogarnąć możliwie dużo pytań i zadań na trasie. I wreszcie można wciągnąć w zabawę naszych bliskich, którzy muszą na co dzień znosić naszą poronioną samochodową pasję, żeby i oni, być może, znaleźli w tym coś dla siebie. No chociaż troszkę…
Za bramą w prawo
III Rajd KiP rozpoczął się na terenie Fortu „Dąbrowskiego”, gdzie mieści się muzeum. Po zaparkowaniu samochodu w cieniu czołgów i innych pojazdów pancernych na zawodników czekał quiz. Aby go rozwiązać należało bardzo dokładnie zwiedzić całe muzeum i czytać tabliczki informacyjne. Oprócz części wystawianej pod chmurką mogliśmy także zwiedzić część ukrytą w budynku.
Po rozwiązaniu quizu dostawaliśmy materiały rajdowe – pytania, itinerer, naklejki i oczywiście numer startowy. Teraz można było już ruszać w drogę.
Myślę, że większość załóg z niewielkim doświadczeniem, jak my, czując emocje zbliżającej się rywalizacji w drodze do celu umiejscowionego w Forcie „Włochy” nieco zbyt pochopnie wzięło się za interpretację pierwszej kratki itinerera.
Bardzo dużo załóg tak jak my, błądziło w absolutnie złym miejscu przez jeden drobny błąd. Otóż wyjeżdżając z bramy Fortu nie mieliśmy innego wyjścia jak skręcić w prawo. Jechać prosto, ani w lewo się nie dało. Jednakże tak wielu z nas już na tym manewrze odhaczyło skręt w prawo zawarty w materiałach rajdowych. I to przysporzyło masy problemów.
Kiedy już udało się znaleźć błąd, wrócić na start i zacząć jak trzeba zabawa szła dobrze. Kolejne odnalezione pytania, znaki i obiekty pokazane na karcie ze zdjęciami tylko zachęcały do dalszej jazdy. Co prawda my pogubiliśmy się jeszcze raz gdzieś w połowie trasy, ale moje czujne oko wypatrzyło amerykańską terenówkę, która była jednym z pytań. I tak udało się wrócić na właściwe tory.
Klasyczna nawigacja
Rajdy nawigacyjne to całkiem udany kompromis dla tych, którzy nie dzielą swojej motoryzacyjnej pasji z najbliższymi. Mam tu na myśli szczególnie drugie połówki. Formuła podchodów, zagadek i zabaw na spostrzegawczość połączone z poznawaniem ciekawych zakątków miasta może się udać.
Dlatego tak dobrym pomysłem było utworzenie Zimowej Ligi, w której można startować samochodami bez limitu wieku. I chociaż to wszystko zagrało świetnie to jednak skłaniam się ku nieco starszym pojazdom. Oto dlaczego – zebranie na starcie i mecie kilkudziesięciu startych i nietypowych pojazdów robi świetne wrażenie. Zanim wystartujemy już jest fajny, specyficzny klimat. A drobne awarie techniczne tylko dodają smaczku tej zabawie.
Ale najlepiej działa to już na trasie. Co prawda zwracamy na siebie bardzo dużą uwagę, co podobno czasami skutkuje drobnymi kłopotami ze społecznikami i całym tym intelektualnym (niekoniecznie materialnym) marginesem społecznym.
Jednakże widok jeżdżących we wszystkie możliwe strony starych wozów rekompensuje wszystko. Do tego nie problem znaleźć na drodze innych uczestników zabawy. Łatwiej wtedy zgadać się na trudnym odcinku i razem pokombinować co dalej, ale też można popróbować fortelu i pojechać za kimś… Gorzej jeśli ten ktoś jedzie dobrze, ale jest dobrych kilka kratek w itinererze dalej.
Intuicja podpowiada mi też, że najciekawsze rajdy nawigacyjne organizują ludzie związani ze środowiskiem zabytków i gratów. I to działało także w III Rajdzie KiP. I chociaż zabawa była przednia i chętnie pojadę w Śladach na Szosie, to jestem zdania, że w sezonie letnim w takich imprezach powinny rządzić klasyki. I mówię to pomimo tego, że mój czterdziestolatek chyba jeszcze w sezonie 2019 nie wystartuje w żadnym rajdzie.
Rozglądajcie się za kolejną rundą Zimowej Ligii Klasyków i Plastików, bez względu na to czym jeździcie warto spróbować takiej zabawy. Może będzie to argument do kupna starszego wozu? Polecam na początek klasę turystyczną, nam udało się zamknąć pierwszą dziesiątkę rajdu. W następnej rundzie zaatakujemy wyższe lokaty. Może powalczymy z kimś z Was?
Galerię zdjęć znajdziecie TUTAJ
MSK