Wszystkie wpisy, które przygotowuję na RiP, są odbiciem moich zainteresowań i fascynacji. Zdarzają się jednak takie tematy, które oprócz zainteresowania budzą żywą ekscytację. Czasami tak dużą, że nie wiem co, właściwie miałbym napisać. I tak właśnie jest tym razem. W końcu jak inaczej zareagować na wznowienie produkcji tylnonapędowych Escortów?
Miłość Platoniczna
No dobra, trochę przesadziłem. Na początek kubeł zimnej wody. Po pierwsze to nie do końca tak, że wznowiono produkcję klasycznych Escortów. Po drugie i tak nigdy nie będzie mnie stać na taką zabawkę. Na „używaną” pewnie też nie. Więc właściwie nie ma powodów do emocjonowania się.
Fascynacja Escortami jest w moim przypadku natury typowo platonicznej. Trochę wstyd się przyznać, ale akurat Escortami MK I i MK II nigdy nie miałem okazji się przejechać. Ani nawet być przewiezionym. Kiedy spotkałem niegdyś rajdowe Escorty MK I na żywo, to mało nie dostałem udaru z wrażenia.
Z MK II jest trochę inaczej, bo łatwiej je spotkać. Kiedy jeszcze moim głównym środkiem transportu był rower, bo nie miałem pracy i ukończonych osiemnastu lat, w okolicy parkował czerwony, dwudrzwiowy Escort drugiej generacji. Oczywiście nigdy nie dorosłem do tego, żeby zostawić kartkę, albo dobić się do drzwi domu, pod którym przebywał.
Potem dowiedziałem się, że podobno kupił go handlarz za jakieś 1500 – 2000 złotych. No cóż, ból wywołany własnym frajerstwem i niefrasobliwością sprawił, że przestałem się interesować jego dalszymi losami. Lata westchnień poszły na marne.
Chociaż gdyby to była „Psia kostka” to ból były nieznośny, bo te samochody od lat cholernie mi się podobają. O ile MK 2 to niekwestionowana legenda rajdów, tak jego poprzednik jest moim zdaniem jednym z najpiękniejszych europejskich Fordów. A obydwie tylnonapędowe generacje są najważniejszymi Fordami w Europie w ogóle. To takie odpowiedniki amerykańskiego modelu A i całego Hot Rodowego szaleństwa, które z nim się wiąże.
Jak to zwykle bywa z motoryzacyjnymi marzeniami, może być tak, że przy bliskim spotkaniu poczułbym rozczarowanie. Chociaż w gruncie rzeczy sam nie wiem, co miałoby mnie rozczarować. Chciałbym, żeby jeździł nie gorzej niż Capri. No i żebym się zmieścił do środka. To chyba tyle z oczekiwań.
Niestety wspomniana niefrasobliwość sprawia, że odkładanie zakupu czegokolwiek trzymającego się kupy staje się coraz cięższym zadaniem. To trochę odpowiednik syzyfowej pracy. Odkładasz zakup swojego motoryzacyjnego marzenia, aż się trochę dorobisz, kupisz mieszkanie i ogólnie życiowo ułożysz. Tylko że jak to w bajkach bywa, wzbogacanie się ma raczej wymiar symboliczny, przy czym życiowe inwestycje są tego przeciwieństwem. A tymczasem Escorty stają się coraz droższe i droższe.
Na domiar złego interesują się nimi kolekcjonerzy i pasjonaci z całej europy, więc jako potencjalny kupujący, wypadasz dość blado jako strona negocjacyjna. A powszechność Escortów w rajdach i wyścigach sprawia, że popyt nie maleje, za to podaż jak najbardziej.
Nowe rozdanie
Dzięki brytyjczykom sprawy trochę zmieniają swój obrót. To znaczy, wciąż jest drogo i to bardzo, ale teraz można kupić każdą część blacharską. A nawet całe kompletne nadwozie Zarówno MK I jak i MK II. Firma Magnum zadbała o wszystko.
Teraz przyszło postawić kolejny krok naprzód. Firma Motorsport Tools na bazie gotowych nadwozi od Magnum buduje dopuszczone do ruchu, nowiutkie Escorty. Szyte na miarę pod klienta.
Najtańsza wersja, typowo drogowy „Fast road and touring” MST MK I kosztuje 69 000 funtów. Jednakże przez szeroki katalog opcji łatwo tę cenę zwielokrotnić.
Już samo nadwozie może być typowo drogowe lub możemy wybrać Type 49, czyli dodatkowo usztywnione. Silnik w tej wersji to Fordowski Duratec 2.5 l. o mocy 200 KM, z 5 lub 6 biegową przekładnią manualną. Przednie zawieszenie Bilstein z pełną regulacją i tylne na resorach. Oczywiście o charakterystyce sportowej.
Do tego wnętrze, które może być skórzane, materiałowe, nowoczesne lub klasyczne. A jeśli pieniądze to nie problem, można skonfigurować sobie ponad trzystukonną rajdówkę lub wyścigówkę z sekwencyjną skrzynią biegów sterowaną łopatkami, w pełni regulowanym zawieszeniem przednim i tylnym, pełną klatką bezpieczeństwa itd.
Obawiam się jednak, że o ile dla mnie taki podstawowy, nowy MK I byłby spełnieniem marzeń i jednocześnie samochodem, który zachowałbym aż do samego końca, tak problemy z zarejestrowaniem w UE, czy fakt, że taka replika nie będzie dopuszczona do zawodów pojazdów historycznych, pewnie mocno ograniczy rynek. I mam tu na myśli tych, których faktycznie stać na taki wóz.
Tak czy inaczej, możliwość kupna wszystkich części do tych samochodów pozwoli spać spokojnie ich właścicielom. A jeżeli z naszego egzemplarza da się odratować tylko numer VIN… No cóż, wtedy kompletne nowe nadwozie od Magnum, albo jeżdżący samochód od MST stanie się nagle odrestaurowanym historycznym egzemplarzem.
I tylko teraz nie mówcie, że w 2021 roku już nikt nie produkuje analogowych samochodów dla rasowych kierowców.
Po więcej informacji w tym po szczegółową specyfikację każdej z dostępnych wersji zapraszam tutaj: https://mst-cars.com/models/