Zbieranie modeli to specyficzne hobby. Może być potwornie drogie, zabrać masę miejsca i narazić Was na wiele niezbyt mądrych uwag. Jak ta z pewnego demotywatora o Borewiczu z gazety.
Duże dziecko
Należę do tej grupy ludzi, którzy pasję do motoryzacji rozszerzają na najróżniejsze dziedziny. Żyłka zbieracza zaowocowała kolekcją modeli. I tak w dwóch szklanych gablotach trzymam sobie miniaturowe autka, na widok których ludzie reagują w przeróżny sposób.
Oczywiście w przeciwieństwie do takich hobby jak palenie fajek, picie piwa i oglądanie bogatych kolesi na trawnikach w kratkę, ja marnuję miejsce, czas i pieniądze na zabawki dla dzieci. Przywykłem już do tego, chociaż muszę uczciwie przyznać, że chyba i tak jest coraz lepiej z odbiorem takich zainteresowań.
Najgorzej jest jednak z aspektem finansowym. Ludzie lubią zaglądać sobie do portfela. Dlatego przywykłem do tego, że moje „zabawki” są dowodem na to, że mam za dużo pieniędzy i nie mam co z nimi robić. Oczywiście to, że nie palę, nie wydaję pieniędzy na drogie smartfony i inne zgrabne ciuszki już nikogo nie obchodzi.
Demotywujące Kalkulacje
Skoro już przy liczeniu nie swoich pieniędzy jesteśmy… Na jakże opiniotwórczym portalu Demotywatory pojawił się jakiś czas temu obrazek odnoszący się do Poloneza w skali 1:8 oferowanego przez DeAgostini. Pisałem Wam o tym w Przeglądzie RetroKulturalnym 2.1.
Nie chciałbym tutaj nikogo obrażać. Ja wiem, że ostry język świetnie się sprzedaje i działa viralowo, ale z drugiej strony trochę odziera autora ataku z godności. Dlatego delikatnie tylko zasugeruję braki w wiedzy z zakresu zagadnienia modelarstwa ze strony autora powyższego demota. I braku… a dobra.
Po pierwsze, nie bardzo wiem jaki jest ciąg skojarzeniowy między modelem a prawdziwym samochodem. To są dwie różne rzeczy. Ale pójdźmy za ciosem, bo to w zasadzie ciekawe zagadnienie. Mamy więc teorię, że model z DeAgostini kosztuje tyle co jeżdżący Polonez z OC i LPG. Domniemam, że również z przeglądem technicznym, no bo w innym wypadku będziemy mieli całkiem spory model, ale wówczas LPG nie będzie nam potrzebne.
Pisząc te słowa w środę 23.01.2019 o godzinie 21.12 wchodzę na OLX i szukam Poloneza…
Problem w tym, że na OLX nie ma ani jednego Borewicza z LPG w tej cenie. Idąc dalej, po zdjęciu limitu cenowego dalej nie ma żadnego z LPG. No więc zostaje nam Borewicz bez gazu. Najtańszy kosztuje 9999 PLN netto. No to chyba nie muszę tego komentować. Ale sprawdźmy jeszcze Otomoto.
Na Otomoto nie znalazłem żadnego Poloneza z pierwszej „serii” w podanej cenie z LPG. Odrzucam ograniczenie cenowe i… dalej nic. Najtańszy dostępny Borewicz kosztuje 9999PLN. To ta sama sztuka co na OLX.
Mit obalony.
Modele nie są tanie
Skoro jeden mit umarł śmiercią drastyczną, przejdźmy do kolejnego. Nie wiem skąd się bierze przeświadczenie, że kolekcjonowanie modeli jest tanie. Oczywiście model w przeciwieństwie do prawdziwego samochodu zawsze będzie tańszy. Dlaczego? Nie musi mieć OC, nie musi mieć przeglądu, parkowanie na półce czy w gablocie nie generuje dodatkowych kosztów jak choćby garażowanie. Nie ma też za bardzo jak dostać za niego mandatu.
Jednakże trzeba pogodzić się z tym, że modele w dużych skalach, od 1:10 w górę (albo raczej w dół…) są dość rzadkie i głównie dlatego sporo kosztują. Do tego wydania gazetowe to główne źródło największych egzemplarzy. I niestety nie są to modele szczególnie dobrze wykonane. Dopracowanie detali, spasowanie elementów i końcowa estetyka niestety często pozostawia niedosyt.
Mam złożoną Warszawę M20 w skali 1:8 z „gazety”. Mówiąc w skrócie jest to model, który składa się ciężko, ma wiele mankamentów. Ale nie ma żadnej alternatywy w tej podziałce. Jest to świetny materiał do zwaloryzowania przez zdolnego modelarza. I może kiedyś spróbuję go poprawić.
Teraz męczę się ze złożeniem Malucha z Niewiadówką. Jest ciężko, mało co pasuje i można przy składaniu dostać zawału. Ale nie ma w tej skali żadnej innej opcji. Postaram się pokazać Wam dokładniej te modele w oddzielnym wpisie.
Drogie i dobre
Na koniec kilka ekstremalnych przykładów ile trzeba zapłacić za wysokiej jakości modele w skali. Nie jest to jakieś fachowe zestawienie, raczej wskazówka od laika jak to ogólnie wygląda.
Idąc od dołu, mamy modele w skali 1:87 i sporo większe 1:64. Ta druga skala może Wam się kojarzyć z popularnymi Hot Wheels i Matchboxami. Znane „resoraki” nie są skalowane dokładnie, więc kolekcjonerzy sześćdziesiątek czwórek bardzo się denerwują na wrzucanie do jednego worka autek wyskalowanych z tymi zbliżonymi gabarytami od HW czy MBX. Ceny? Od kilku do kilkuset złotych. Jednak da się stworzyć fajną kolekcję w tej skali przy cenach poniżej 80zł za samochodzik.
Przykład: Ferrari 599XX EVO – Kyosho 1:64 cena około 200 zł.
Skala 1:43 to najpopularniejsza wielkość w świecie kolekcjonerów. Mamy tutaj największy wybór modeli i ogromny rozstrzał jakościowy i cenowy. I chociaż nie są to duże samochodziki, to te z wyższej półki potrafią zaskoczyć jakością wykonania i ilością detali. Ceny od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.
Przykład: MAZ 537 – Premium ClassiXXs 1:43 cena około 479 zł.
Skala 1:24 jest typowa raczej dla tzw. modeli do sklejania. Z „gotowców” w tym rozmiarze dominują raczej zabawki niż modele kolekcjonerskie, co nie oznacza, że nie znajdą się perełki. Chociaż dużej kolekcji raczej w ten sposób nie zbudujemy. Ceny od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.
Przykład: Dodge Challenger R/T – Highway 61 1:24 cena około 219 zł
Skala 1:18 to dość duży wybór modeli, ale także ogromny rozstrzał cenowy i jakościowy. Mamy tutaj zarówno modele, które nadadzą się dla młodszych jak i takie, które nie powinny wpadać w ręce dzieciaków z racji na swoją wartość i jakość wykonania. Ceny od kilkudziesięciu do kilku tysięcy złotych.
Przykład: Ferrari FXXK – BBR 1:18 cena około 3200 zł
W ramach ciekawostki jeszcze przykład modelu w skali 1:12: Bugatti Type 57 Atlante 1937 – Bauer cena około 5483 zł
Powyższe przykłady są jedynie orientacyjne. Opierałem się na modelach, które są w tej chwili dostępne w polskich sklepach internetowych z modelami. Każdy z tych modeli być może da się kupić nieco taniej, tak samo jak da się znaleźć modele jeszcze droższe.
Jak więc widzicie kolekcjonowanie modeli to nie jest tanie hobby. Albo raczej może być drogie i to w dużej mierze od nas zależy ile wydamy na miniaturki. Rozpiętość cenowa jest ogromna, podobnie jak zróżnicowanie pod względem detali, wyskalowania i ogólnej wierności oryginałowi.
Na pewno Polonez z DeAgostini nie jest najlepszym modelem jaki możecie kupić, ale nie jest też najdroższy. Jeśli chcecie mieć imponujących rozmiarów miniaturę Borewicza, to nie macie żadnej alternatywy więc dyskutowanie o cenie schodzi na dalszy plan.
MSK