Co Nowego #7 – Szwedzko-Amerykański potop.

W dzisiejszym Co Nowego będzie sporo różnych tematów. Tekst podzieliłem więc na następujące części: Nowości, Marketing, Sport i Inspiracje. Mam nadzieję, że znajdę trochę więcej czasu na pisanie, bo osobno chciałem wypowiedzieć się na temat legalizacji anglików, literackiego ambasadora Mercedesa i jeszcze kilku innych spraw. Ale tymczasem zapraszam na Co Nowego #7:

Nowości

Volvo było kiedyś wspaniałą marką produkującą wyborne samochody. Złotym okresem dla tej marki były lata 80, kiedy to Szwedzi produkowali słynne cegły. Bez względu na to, czy mówimy o serii 200, czy 700, czy nawet późniejszych 900, mamy do czynienia z maszynami o liniach do bólu prostych i budowie mocnej niczym kula do wyburzania.

Szczególnie w wersji kombi cegły idealnie pasowały do wizerunku przeciętnej, rozsądnej rodziny, której motoryzacja w ogóle nie interesuje. Petrolheadów te wozy ujmują tylnym napędem, trwałością i wytrzymałymi silnikami turbo. Zresztą Volvo wystawiało w BTCC model 850 kombi, co było wisienką na torcie tego okresu istnienia marki.

Potem przyszyły chude lata. Volvo tak naprawdę przestało się kojarzyć z bezpieczeństwem, zabrakło też tego szaleństwa odziedziczonego po Wikingach. Nastała epoka przeciętności. Wydaje się, że będzie już tylko gorzej. Volvo próbuje być coraz bardziej „eko”, a to zawsze zła droga. Do tego ich systemy unikania kolizji okazują się raczej bronią masowego rażenia. Przynajmniej w obecności dziennikarzy.

I teraz nagle pojawia się iskierka nadziei. Albo po prostu kolejny producent goni nową-starą modą na mocne samochody. Aby nadążać za konkurencją Volvo wykupiło w całości firmę Polestar. Obydwie marki były ze sobą związane od lat, ale teraz są już w zasadzie jedną firmą. Polstar będzie dla Volvo tym czym jest Ford Racing, AMG, czy OPC. Życzę Szwedom powodzenia i mniej zielonego…

Dodge kontynuuje swoje patriotyczne działania. Do sprzedaży trafi Drag Pak dla Challengera, przygotowany przez Mopar. I tutaj dygresja. Nazwa Mopar pochodzi od słów „motor” i „parts”. Nazwą Mopar początkowo oznaczano oryginalne części do Chryslerów. Z czasem do worka pod tym hasłem wrzucano wszystkie samochody wyprodukowane przez koncern Chrysler, czyli Dodge, Plymouthy, Imperiale, De Soto, Jeepy i oczywiście Chryslery. Obecnie Mopar to osobna komórka w koncernie Chrysler Fiat, zajmująca się specjalnymi częściami i akcesoriami, oraz limitowanymi seriami różnych modeli.

Wróćmy do tematu. Dodge Challenger Drag Pak to nic innego jak fabrycznie przygotowany dragster. Oczywiście nie jest to klasa Top Fuel, ani nawet Funny Car, ale jest to wóz kompleksowo przygotowany do rywalizacji na dragstripach. Do wyboru są dwie wersje, doładowany 354 calowy (5.8l) V8 Hemi i atmosferyczny 426 calowy (7l) V8 Hemi.

Nie jest to nowość na rynku Amerykańskim, bowiem Ford oferował Mustanga Cobra Jet. Mam nadzieję, że ta linia będzie kontynuowana. I, że Ford będzie szybszy.

Przy okazji, zwróćcie uwagę na to jak Amerykanie fajnie podchodzą do swojego rodzimego sportu samochodowego. Liczne zawody otwarte na amatorów. Cały rynek do tego stopnia rozwinięty, że nawet czołowi producenci starają się przygotować gotowe wozy do tej zabawy. U nas w Europie równie mocno zakorzenione są rajdy i wyścigi. A jednak nikt nie sprzedaje gotowych wozów przygotowanych do amatorskich zawodów. A gdyby tak u dealera można było zamówić Fiestę ST z klatką? Albo Clio RS przygotowane do amatorskich rajdów?

Więcej o Dodge Challengerze Drag Pak TUTAJ

Marketing

Honda zrobiła w zeszłym roku głośną kampanię promującą nowego Civica Type R. Był sobie filmik o dwóch obliczach wozu. Temat fascynujący raczej dla marketingowców niż dla petrolheadów. Tym bardziej, że pokazany tam Type R wyglądał lepiej niż wersja produkcyjna.

Jednakże, najmocniejszy Civic pokonał Nurburgring w czasie 7min 50.63s. Mówiąc delikatnie, to bardzo dobry czas dla przednionapędowej ośki. W związku z tym osiągnięciem, ktoś mądry wymyślił akcję King of the Hell.

W wybranych miastach w Wielkiej Brytanii Honda przygotuje symulatory jazdy. Ten kto wykręci czas najbliższy do 7:50.63 wygra Hondę Civic Type R na rok. Więcej tutaj www.kingofhell.com

RoadKill rzuciło wyzwanie Gas Monkey Garage. Pisałem już o tym, ale teraz wiem więcej na ten temat. Cały moty umieściłem pod hasłem „marketing”, bo nie mam wątpliwości, że jest to tego typu akcja. Ale od początku.

Teoretycznie wszystko zaczęło się od czyjegoś komentarza pod postem na facebookowej stronie RoadKill, że fajnie by było zobaczyć pojedynek na graty między RK i GMG. Wiecie, jakiś trup zrobiony na szybko na wyścigówkę, tysiąc mil do przejechania i pojedynek na torze.

Ekipa RoadKill podchwyciła temat i zaczęli zaczepiać na facebooku Richarda Rowlingsa i jego ludzi. No i tak się zaczepiali, obrażali aż się w końcu dogadali. Z łaski swojej Richard przyjął wyzwanie i czeka na ustalenie ostatecznych konkretów.

I wszystko spoko, ale zarówno ekipa RoadKill, jak i Richard są sponsorowani przez Dodge’a. Finnegan i Freiburger już zapowiedzieli, że do rywalizacji wystawią Chargera „General Mayhem” z nowiuteńkim serduszkiem Hellcat podarowanym przez Dodge’a. Tak czy owak, zapowiada się fajne widowisko, a Dodge udowadnia, że potrafi robić reklamę, która trafia do petrolheadów.

Sport

W ostatnich dniach FIA zapowiedziała zmiany w regulaminie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Świata. Od 2017 roku samochody WRC mają być lżejsze, mocniejsze i bardziej efektowne. Obok poprawy mechaniki, większy nacisk ma zostać położony na aerodynamikę. Samochody mają być szersze i dostać całą masę lotek i spoilerów.

Niektórzy komentatorzy widzą w tym powrót do roku 1982. FIA walcząc z ówczesnym kryzysem popularności rajdów wprowadziło do życia słynną Grupę B. Mechaniczne potwory ścigały się bardzo krótko, bo już w 1986 roku zlikwidowano tę klasę. Były to szalone, efektowne i krwawe lata w historii rajdów.

Tym razem będzie pewnie o wiele spokojniej. Ale trudno przewidzieć co zrobią producenci i jak odnajdą się kierowcy. Mam nadzieję, że rajdy odzyskają utracony charakter i zwrócą na siebie większą uwagę. Bez ofiar w ludziach.

Inspiracje

Zaczniemy od takiej sobie inspiracji. W środowisku „prawdziwych miłośników motoryzacji” uznaje się za stosowne krytykowanie hybryd i SUVów. O ile dość łatwo nabijać się z Toyoty Prius, tak trochę ciężej z Porsche 918, czy McLarena P1.

Zostają nam jeszcze SUVy i Crossovery. Oczywiście ktoś sprytny może powiedzieć, że Ford F-150 Raptor to przecież taki niby SUV. I jego zły brat bliźniak od Hennessey, Velociraptor. No ale chyba każdy widzi różnicę między tym pick-upem stojącym na mięsnych, terenowych oponach, a takim na przykład BMW X6. Problem w tym, że jak podaje www.roadandtrack.com, X6 M na Nurburgringu wykręciło czas 8:20 min. A to oznacza, że jest szybsze od BMW E46 M3. A to już jest spory problem. Czy już nie ma żadnych świętości?

Ford przygotował specjalną wersją Mustanga dedykowaną misjom kosmicznym Apollo. Amerykanie bardzo lubią tuning tematyczny. Pamiętacie operę mydlaną „American Chopper” o dziejach dynastii Orange County Choppers? Oni budowali modne motocykle tematyczne. Z samochodami jest w gruncie rzeczy podobnie, ale jakoś choppery potrafiły chyba więcej przyjąć.

W każdym razie ludzie z Forda przerobili jednego Mustanga, który ma być pokazany na dużym pokazie lotniczym i sprzedany na aukcji już za trzy dni. Zgromadzone w ten sposób środki mają pójść na cele edukacyjne dla Experimental Aircraft Association.

Aha, obok diod LED, naszywek z misji Apollo i innych gadżetów, wzmocniono trochę silnik. 5.0 V8 generuje 627 KM i 732 NM. Myślę, że powinien dostarczyć wrażeń, które nawet na astronaucie zrobią wrażenie. Ale ten wygląd…

To tyle na dziś. Do następnego!

MSK