Co Nowego #6 – Słowotok

Koniec rasizmu w USA!

Dziś przygotowałem tak dużo materiału, że nie będę szalał we wstępie. Polecam całość, od Generała Lee Evela Knoxvilla po Beczkę w dieslu. Zaczynajmy!

Generał Lee Evel Knoxville

Pamiętacie Evela Knievela? Taki kaskader z USA. Tam za wielką wodą był to kiedyś bohater, który działał na wyobraźnie dzieci i dorosłych bardziej niż dzisiaj robi to Batman czy Mad Furiosa. Evel pochodził z takich magicznych czasów kiedy dorosły facet mógł pewnego dnia wstać z łóżka i stwierdzić, że ma ochotę przeskoczyć swoim ciężkim Harleyem kilka autobusów. I kilka tygodniu później robił to, a ludzie patrzyli.

Każdy dobrze wie, że przychodzili tam po to, żeby zobaczyć jak ten czubek w kombinezonie z Amerykańskiej flagi się rozbija. I Wiecie co? On się rozbijał. Dawał im igrzyska. I nikt mu tego nie zabraniał. Jego ból, jego życie, jego sprawa. W końcu nikomu nie robił krzywdy. A chyba lepiej, żeby wariat zabawiał publiczność, niż do niej strzelał.

Czasy się trochę zmieniały i po Evelu nastała epoka bardziej profesjonalnych kaskaderów. Gdzieś tam w bólach narodził się Freestyle Motocross. I kiedy wszyscy kibicowali Pastranie, ja trzymałem kciuki za Cowboya Kennego Bartrama. Ale to było dawno.

Co najmniej tak dawno jak Jackass. Pamiętacie to? O ile dawno, dawno temu rodziny chodziły oglądać faceta samobójcę, tak w erze przekwitu MTV młodzież, już bez rodziców, oglądała gołe pośladki i masę obrzydliwych żartów. Było też pełno niby kaskaderskich wyczynów grupy czubków pod wezwaniem Johnnego Knoxvilla.

Człek ten, oprócz tego, że świetnie się przedstawiał w telewizji, zagrał też w kilku filmach. W niektórych zagrał zaskakująco sensownie. Zagrał też w Dukes of Hazzard. Nie twierdzę, że serial, na którym bazował film był jakiś wybitny, ale… Może i film fabularny był godnym uhonorowaniem tego rodzinnego show. W zasadzie trudno powiedzieć.

W każdym razie, Johnny został teraz producentem filmu dokumentalnego poświęconego Evelowi Knievilowi, a Dukes of Hazzard stało się dla amerykanów dziełem równie niewygodnym co Mein Kampf dla Niemców. Lub Austriaków.

Wszystko to po tym, jak jakiś wariat, który dla swojego szaleństwa nie znalazł lepszego zastosowania i zamordował grupę Afroamerykanów. Co jest straszną tragedią. Amerykanie oszaleli wpadając w absurdalny anty-rasizm. Wprowadzono cichy zakaz sprzedawania gadżetów z motywem flagi Konfederatów. A zatem Dodge Charger z dachem ozdobionym symbolem południa stał się symbolem nienawiści rasowej. Podobnie jak kawał historii tego kraju.

Bo przecież wojnę secesyjną wygrali Konfederacji i to przez nich ludność czarnoskóra była dyskryminowana co najmniej do lat 60’ XX wieku. Nawet nie wiedzieliście ile ludzkich istnień ma na swoim sumieniu motoryzacyjny bohater popkultury. Którego tak bardzo lubiliście. A teraz musicie go nienawidzić.

A to wszystko przez Evela Knievela.

Ameryka też się sypie… A Polska kurzy.

Ten lekko żenujący subtytuł miał zgrabnie połączyć poprzedni akapit z wątkiem dotyczącym 72 Rajdu Polski. Wyszło teraz trochę jak z tłumaczeniem dowcipu, czyli raczej kiepsko. Zupełnie odwrotnie niż z Rajdem, który bardzo się udał. Poprzednie edycje udawały się tylko trochę, bo faktycznie bywały różne problemy. Na przykład padał deszcz.

W tym roku było jednak super. To znaczy ja nie wiem, bo nie byłem. Ale akurat rajdy dość dobrze śledzi się z komputerem przed oczami, bo na odcinku jest ekscytująco, ale z tego co widać mało wynika. No i nie to, żebym nie chciał tam być. Ale to już inna historia.

Rajd Polski, runda Rajdowych Mistrzostw Świat,a była chyba najlepszą tegoroczną odsłoną WRC. Piekielnie szybkie szutrowe trasy, ciasne fragmenty, nieludzko wysokie temperatury i tłumy kibiców. Do tego Polsat coś tam pokazywał na Polsat Sport Extra a relację na żywo z ostatniego odcinka specjalnego puszczono na głównej antenie Polsatu. Kulturalna rewolucja.

Jeśli chodzi o rywalizację sportową, było zaskakująco ciekawie. Załogi walczyły bardzo równo, było bardzo mało incydentów. O wynikach tym razem nie decydowały wypadki i awarie. Chociaż na przedostatnim OeSie Neuville rolował, to udało mu się dokończyć odcinek z niespełna dwudziestosekundową stratą.

Na ostatnim odcinku emocji dodał Latvala, który musiał w końcu zaliczyć drzewo. On też dojechał sprawnie do mety. Tradycyjnie pech musiał nawiedzić Kubicę, który złapał kapcia, ale mimo to w niezłym tempie i stylu dojechał do mety. To był jego najlepszy rajd w WRC i świetne 7 miejsce jest powodem do radości dla Polskich kibiców.

To fajne uczucie widzieć taką imprezę w Polsce. Fajnie widzieć Polską załogę liczącą się w stawce. Nasi chociaż nie wygrali żadnego odcinka, dwa razy przegrali o włos (0.3 i 0.1s). Kilka razy byli też w czołowej piątce. Gdyby nie kapeć, byłoby szóste miejsce. Fajnie też zobaczyć chociaż jeden odcinek na żywo w dużej stacji telewizyjnej. W takich chwilach jestem w stanie uwierzyć, że żyję w normalnym kraju.

Tak samo jak dziś, kiedy ogłoszono wyniki głosowania na projekty obywatelskie w ramach budżetu partycypacyjnego w Krakowie. U mnie, w Warszawie nie udało się z żużlem w zeszłym roku. Ale Krakusy to się potrafią zebrać i będą mieć niewielki tor „samochodowo-motocyklowy”.

Będą mieć, bo nie ma już takiej możliwości, żeby nie zrealizować tego projektu. Tak więc nie wieszczmy zawczasu zamachu stanu. I błagam, nie narzekajmy, że to nie Monza. Tu nie chodzi o tor z homologacją F1, czy nawet drugi Poznań.

Chodzi o miejsce gdzie można legalnie popiszczeć oponami, poćwiczyć kręcenie kierownicą i kopanie pedałów. W imię pasji, sportu i bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Żeby w tym kraju było fajnie wszystkim ludziom z pasją. A nie tylko chuliganom.

… Bo będziesz jeździć dieslem.

Nie mając odpowiedniego miejsca do upalania, wielu kupuje samochody z silnikiem diesla. Chociaż benzyna z gazem wychodzi taniej, to jednak nie brakuje u nas entuzjastów klekotów. Jeździłem kilkoma dieslami. Tymi najlepszymi. 1.9 Diesel w Passacie B3, 1.9 TDI w Golfie III i oczywiście 1.7 CDTI Corpo Killer Astra III. Te wozy mimo specyficznego temperamentu i koszmarnego dźwięku nie zachęciły mnie jednak do siebie odpowiednio mocno.

Ale mam tutaj kilka fajnych inspiracji z dieslem pod maską.

Czarny sen „ekologów”, praktyczny tak samo jak towarowy rower. Tylko fajniejszy:

Postapokaliptyczny Cadillac. Bo w prawdziwym świecie Mad Max będzie jeździł dieslem:

I na koniec Beczka w dieslu. Nigdy nie jechałem Beczką w dieslu…

Sporo tego wyszło. Starczy na dziś.

Do następnego!

MSK