Od kiedy zobaczyłem na swojej facebookowej tablicy post Redaktora Pawłowskiego o imprezie pod tytułem Classicauto Market i Zlot Tatry w dawnej Fabryce Norblin, doznałem dawno zapomnianego ukłucia ekscytacji. I wcale nie chodziło o szacownego Redaktora, market, czy nawet Tatry. Chodziło o solidną garść wspomnień.
Wehikuł czasu
Chciałbym powiedzieć, że z Norblinem łączy mnie długa i ciekawa historia. Prawda jest jednak inna. Chodzi o kilka małych chwil. Pojedyncze kadry z przeszłości. Początek przygody z zabytkową motoryzacją.
Mniej więcej od roku 2005 zacząłem dość aktywnie udzielać się na forum youngtimer.pl. Swoją drogą szkoda, że ten projekt umarł śmiercią tak nagłą, że całkiem sprawnie ogarnięta marka zupełnie wypadła z obiegu. To wtedy, nie mając jeszcze prawa jazdy, mogłem przyglądać się bliżej starym samochodom i ich właścicielom.
I tak to się kręciło. Pojawiały się sporadyczne znajomości, chociaż jako outsider nie zawierałem ich zbyt wiele. Mimo to w roku 2007 na Festiwalu Zabytków Motoryzacji organizowanym cyklicznie w „Norblinie”, miałem okazję po raz pierwszy (i ostatni) wystąpić w roli „wystawcy”. Do dziś zachowałem na pamiątkę identyfikator. Pomagałem wówczas Krakowskiej ekipie youngtimera wystawić stoisko.
Obudzone wspomnienia
Było pomarańczowe BMW E21, czerwony Fiat 124 Spider i w roli „dupowozu” Ford Granada. Wspominam to wszystko, ponieważ od tego momentu to dawne muzeum stało się dla mnie jednością z zabytkową motoryzacją. To i takie epizody jak Stratopolonez sadzący płomienie prosto w nogawki spodni, stara czerwona Tatra, rekordowy Fiat 125p i wiele innych.
To były czasy kiedy ta motoryzacja zachwycała mnie o wiele bardziej niż dziś… Wywoływała ogromne emocje, fascynowała. Dokładnie tak samo jak imprezy z cyklu Warszawski Rajd Pojazdów Zabytkowych. Jaguar E-Type z zaciętymi na obrotach gaźnikami na Bemowie, albo maleńkie BMW Dixi ocierające się ze zgrzytem o latarnię na ul. Karowej. Żółty Melkus i majestatyczny czarny Oldsmobile…
Tak więc Classicauto market było dla mnie okazją do pożegnania się samochodowym Norblinem, ostatecznym zamknięciem marzenia o przepięknym muzeum techniki. I chyba też było szansą odcięcia się od przeszłości. Trzeba wyrzucić z głowy pewne animozje, pewną wiedzę o ludziach i rzeczach, żeby znowu odzyskać radość z obcowania z zabytkową motoryzacją.
Bo stareńka Tatra z tym samym pozytywnym świrem za kierownicą nic się przez te lata nie zmieniła. Tak samo jak pasja do starych samochodów.
MSK