Zgodnie z zapowiedziami styczeń upłynie tutaj pod znakiem sportów motorowych. Do Dakaru wrócimy za tydzień, o Monte Carlo poopowiadam pod koniec miesiąca. A teraz? Teraz chciałem wrócić do Rajdu Janner. Ale spokojnie, to nie będzie relacja z rajdu na którym nie byłem. Chciałem zwrócić uwagę na wspaniały występ Polskich sportowców, który „nikogo” nie obchodzi…
Będę narzekał. Z góry przepraszam…
Wiecie na czym polega problem z popularyzacją rajdów samochodowych? Chodzi o zamknięty krąg. RiP to jest mikrokosmos, ale działa to też w większej skali. Weźmy za przykład ten tekst. Przeczyta go od 50 do 150 osób. Tak realnie rzecz biorąc. Mam powody, żeby sądzić, że nawet 100% z tych, którzy to przeczytają, wie, kto to jest Kajto, co to jest Rajd Janner i, że uliczne wyczyny niejakiego Froga rajdami nie są.
I teraz ja się będę uwijał, żeby to wszystko pięknie opowiedzieć ludziom, którzy to doskonale wiedzą. A Ci, którzy o tym nie wiedzą, albo mają „wiedzę” wyniesioną od wynurzeń „dziennikarzyn” z mainstreamowych mediów i tak tego nie przeczytają…
No ale upatruję szansę w tym, że uporczywe powtarzanie i przekazywanie sobie wzajemnie takich treści doprowadzi do tego, że zapozna się z nimi ktoś spoza „zamkniętego kręgu” i się nawróci.
No to tak… Rajdy samochodowe to piękny i trudny sport. Niestety ma dwie ogromne wady. Jest bardzo drogi i trudny w odbiorze dla kibiców. Nie jest to wszystko takie banalne jak w przypadku piłki kopanej. Nie można przyjść, posadzić tyłka na krzesełku i podziwiać biegających w te i z powrotem spoconych facetów.
Co więcej, nie da się zawiesić kilku kamer i podążać za „akcją” przez całe 90 minut. Rajdy trudno pokazywać w telewizji. Ściganie trwa od dwóch do trzech dni. Odcinków jest kilkanaście i mają po kilkadziesiąt kilometrów. Co i tak jest znacznie skróconą formą w stosunku do tego co było lata temu.
No i generalnie trudno pokazać te śmigające w pojedynkę rajdówki w taki sposób, żeby przeciętny Kowalski się wciągnął. Chociaż jeśli jest w stanie patrzeć na piłkę albo skoki narciarskie… No tak, ale w rajdach trudniej śledzić rezultaty, rozumieć co się dzieje w rywalizacji. Piłka wpada do bramki i jest punkcik. Proste.
A kibicowanie na żywo? Po pierwsze trzeba iść gdzieś w pole albo w las. Nie ma hot dogów i krzesełek. Ale można zabrać leżak i rozpalić grilla. Trzeba się ustawić gdzieś na trasie. W jednym punkcie na liczącej ponad 100 km trasie. Czeka się długo aż z rykiem przeleci rajdówka i zniknie za zakrętem… Do tego sportu trzeba mieć serce. To nie jest takie proste.
Rajdy to taki sport, który wymaga. Wymaga poświęcenia od załóg i członków ekip, ale także od kibiców. Tutaj nie ma łatwizny. I dlatego to nie jest rozrywka na miarę naszych czasów. Społeczeństwo żąda prostej i łatwej w odbiorze rozrywki. I nie za długiej, bo się nudzi.
Rajdowe Mistrzostwa Polski nie są na szczególnie niskim poziomie. Mimo licznych trudności trzymają poziom. A w tym roku mistrzem Polski został koleś, który startował za pieniądze dzianych rodziców. Bo chociaż było wiadomo, że powalczy, to nie znaleźli się sponsorzy. Bo takie są realia tego sportu. Dobrze, że ma takich rodziców. To nie jest norma w tym sporcie.
Bo po co ładować górę forsy w jakieś rajdy? No może i fajnie śmigają ci ludzie, ale reklamy na rajdówce zobaczy wąskie grono zapaleńców odwiedzających odcinki specjalne i śledzące swój ulubiony sport w prasie (W zasadzie jest jeden magazyn o rajdach i drugi dopiero się rozwijający) i w Internecie. Ale to wciąż małe audytorium w stosunku do kosztów.
A w ogóle to rajdy się źle kojarzą. Z jakimś drogowym bandytyzmem i to pewnie po pijaku. Bo tak powiedział żałosny dziennikarzyna z TVN/Polsat/TVP. Człowiek o mentalności szarańczy. Jego bronią jest „nie znam się, to się wypowiem”, żądza krwi i absolutny brak kręgosłupa moralnego.
Bo przecież cały bandytyzm związany z piłką kopaną to jest margines. Maczety w plecach młodych ludzi to mafia, stadionowe chuligaństwo to wyjątki. Szanuję ludzi z pasją do piłki ale zrozumcie… Rajdy będące w trudnym punkcie dokopuje się szarganiem ich opinii, porównaniami do drogowych szaleńców, bandytów, nie mających z tym sportem nic wspólnego. Nic. Nie są pewnie nawet kibicami.
Naprawdę chcielibyście, żeby w mainstreamowych mediach, opinia publiczna była karmiona stwierdzeniami, że każdy złodziej, bandyta, morderca i gwałciciel to piłkarz? Albo Zapalony kibic piłkarski? A tak właśnie traktuje się sportowców uprawiających Rajdy Samochodowe i ich kibiców.
Polacy radzą sobie w sporcie.
No dobra, teraz będzie już optymistycznie. Pozwólcie, że Roberta Kubicę i WRC zostawię sobie na inną okazję. Z Polskich czynnych kierowców rajdowych największą sympatią darze Kajetana Kajetanowicza. Ten facet, wraz ze swoim pilotem, Jarkiem Baranem zdobywał Mistrzostwo Polski w roku 2010, 2011, 2012 i 2013. A najfajniejsze jest to, że facet zaczynał to wszystko od startów w KJSach. Tak więc i Wy możecie zmotać sobie jakieś Seicento i gonić na najbliższą pojeżdżawkę. Tak zaczynają mistrzowie.
W 2014 roku Kajto startował w Rajdowych Mistrzostwach Europy. Niestety program startów był ograniczony i, co gorsze, samochód nie zawsze dawał radę. Szkoda bo wydawało się, że tak dobra rajdówka jak Fiesta R5 przygotowywana przez M-Sport będzie idealnym partnerem do tego rajdowego trio. Niestety skończyło się po za podium w mistrzostwach. Ale Kajto mocno namieszał w stawce i dostał nagrodę Gravel Master. Dodam, że w ramach Mistrzostw Europy w 2014 roku, nagrodę Snow Master dostał Kubica.
A co to jest? Sezon jest podzielony na część zimową, szutrową i asfaltową. Sumując wszystkie odcinki specjalne z rajdów po danej nawierzchni wybiera się najlepszego. Na śniegu za sprawą rajdu Janner, wygrał Kubica w swoim jedynym występie w tym cyklu. Na szutrze, składającym się z kilku rajdów, najlepszy był Kajetan.
W tym roku, w pierwszej zimowej i trudnej imprezie wygrał Kajto. Wygrał to za mało. On zmasakrował konkurentów. Ponad 7 minut przewagi na mecie i wygrane 17 z 18 odcinków specjalnych. To jest wręcz ośmieszająca rywali dominacja. Nowa Fiesta, którą zespół otrzymał na ten sezon dała radę, dając z siebie wszystko na równi z Jarkiem Baranem i Kajetanem. Warto obserwować poczynania tej załogi, bo oni mogą zostać mistrzami europy. Ale z ogólnodostępnych i popularnych mediów się tego nie dowiecie.
I to wszystko? Nieee. Rajd Janner to także popis załogi Sławomir Ogryzek i Jarek Wróbel jadącej Peugeotem 208 R2. To samochód z napędem na przednią oś. Ogryzek pewnie wygrał swoją klasę i jest po tym rajdzie liderem w „ośce”. A więc dwóch Polaków w dwóch kategoriach na szczycie.
Podobnie jak Kajto, Ogryzek znakomicie kontrolował sytuację, na niektórych odcinkach wbijał się do pierwszej dziesiątki wśród załóg zgłoszonych do rywalizacji w ramach mistrzostw europy. A to oznacza, że małym przednionapędowym Peugeotem przeganiał mocniejsze wozy 4×4. Tutaj też spodziewam się pucharu na koniec.
I to są prawdziwe rajdy i sportowcy, których Polacy powinni znać. Oni znakomicie reprezentują nas za granicą. Bez wstydu i wymówek robią swoje. Dzięki nim Mazurek ma szansę czasem gdzieś na świecie zabrzmieć, a Polska flaga zawisnąć ponad innymi.
Rajdy to piękny sport, który Polakom zaczyna wychodzić coraz lepiej, mimo braku przychylności opini publiczne i absolutnego braku infrastruktury i zaplecza finansowego. Bo ludzie zaangażowani w sporty motorowe to nie mięczaki w rajstopkach, tylko ludzie z twardą psychiką, gotowi do poświęceń dla ukochanego sportu, a nie nastawieni na ogromne zyski i tabloidową popularność.
MSK