Japońskie Kustomy cz.1


Po długiej i niezaplanowanej przerwie czas wziąć w obroty pierwszy konkretny temat. Uznałem, że to dobry moment, żeby zobaczyć co tam ciekawego dzieje się w Japonii. Nie będzie o mandzie i anime. Moje pojęcie o tym ogranicza się do serii Initial D. Będzie za to o tamtejszej kulturze samochodowej, o tamtejszej scenie Kustom Kulture. Tekst wyszedł mi za długi, więc to jest jego część pierwsza. Druga pojawi się niebawem.
Czytajcie zatem!

Japońska motoryzacja

Większość fanów motoryzacji wyobraża sobie, że w Japonii na każdym kroku spotyka się pierdzące Hondy Civic, sapiące turbinami Lancery Evo i driftujące między ludźmi Nissany Skyline. Z tego co udało mi się ustalić na ten temat, to nie do końca tak jest. Owszem, takich wozów jest tam sporo, ale nie są to maszyny dominujące na tamtejszych drogach. Tam z powodów finansowych rządza te śmieszne, małe kei-cars i inne nudne wozidła.

Japonia to kraj wielu paradoksów. Jednym z nich jest to, że z jednej strony ich kultura samochodowa (tłumacząc żywcem z „car culture”) jest bardzo bogata i zróżnicowana. Ale z drugiej sam fakt posiadania samochodu jest bolesnym pasmem wyrzeczeń. Z jednej strony faktycznie chodzi o miejsce. Brakuje przestrzeni na przechowywanie samochodów i, czasami, na jeżdżenie nimi. Chyba, że są malutkie. I nie chodzi o typowo Polską złośliwość, że ktoś wyjęczy u kogoś poustawianie zakazów wjazdu i parkowania. Które potem regularnie łamie, bo on przecież potrzebuje, a inni mu w tym przeszkadzali. To po prostu mały kraj. I do tego górzysty.

Drugim problemem są koszty. Japońscy właściciele samochodów żyją pod presją obowiązkowych przeglądów technicznych, które nazywają się „shaken”. Są cholernie drogie i restrykcyjne, a tamtejsi diagności prędzej popełnią seppuku niż wezmą w łapę, albo zareagują pieczątką na jakieś tam imię czy nazwisko. Współczuję im z tego miejsca bardzo.

Obiekt Tsukuba to mekka wszystkich miłośników ścigania.

Do wysokich kosztów podobno doliczyć trzeba także wszelkie podatki i opłaty, w tym autostradowe. Jest tam sporo prefektur i z tego co czytałem każda nalicza sobie osobną opłatę. Tanio nie jest. Mimo to, miłość do samochodów jest tam od lat dość duża. I chociaż kraj jest mały i teoretycznie nie przyjazny samochodom, to nie brakuje tam mniejszych i większych torów wyścigowych, miejsc do wyszalenia się za kierownicą. Najważniejszym takim obiektem dla tamtejszej sceny wyścigowej jest obiekt Tsukuba. Odbywają się tam treningi i zawody driftingowe i time attack.

Kustom Kulture

Nie chcę nikogo wprowadzić w błąd. To nie jest monografia japońskiej sceny samochodowej, ani nawet tej customowej w amerykańskim stylu. Jednak chyba jeszcze nikt w Polsce się nie zająknął na temat tego, co tam ciekawego w Kulturze Kustom się dzieje w kraju kwitnącej wiśni. Przybywam i streszczam.

Hot Rody, Kustomy i Low Ridery charakteryzują się tym, że w większości miejsc na świecie nie są legalne. No i teraz mamy to wszystko w Japonii, którą kojarzymy z ładem, porządkiem i przestrzeganiem prawa. Szczerze mówiąc nie wiem jak oni ogarniają temat Shaken i okazjonalnych spotkań z drogówką. Albo mają to w nosie, bo przecież nikomu nie robią krzywdy, albo prawo pozwala na jakieś wyjątki. Jeśli ktoś wie jak to działa to chętnie się dowiem.

Takim cudem po Japonii… To musi być szczególne wrażenie.

Powyższy akapit sprowadza nas w samo sedno tego, dlaczego Kustom Kulture tak przyjęła się w Japonii. Nie jestem pewny, ale wydaje mi się, że większość z nas, uciśnionych Polaków, strzeliłaby sobie w głowę w Japonii. Prawo jest twarde i zimne jak stal, nie ma jak go omijać „załatwianiem sprawy” itd. Do tego ich podejście do pracy zawodowej. Koszmarny czas pracy. Nie dziwi mnie więc to, że jest tam tak wielu świrów, którzy przy pełnej społecznej akceptacji robią w wolnym czasie rzeczy, które nam się w głowach nie mieszczą. Trzeba jakoś odreagować, a wbita do głowy kultura i obyczajowość nie pozwala na morderstwa i rozboje. Tak, słyszałem o Jakuzie.

W ten właśnie sposób ludzie zainteresowani Hot Rodami niemal dosłownie wchodzą w buty tych, którzy ten nurt, kilkadziesiąt lat temu, tworzyli w odległej Ameryce. Jest to niemal taki sam bunt, nieco infantylny, groźnie wyglądający, ale absolutnie nie szkodliwy. Być może dlatego tak wiele tamtejszych konstrukcji bazuje na najstarszych kanonach. Zarówno Hot Rody, Kustomy jak i LowRidery w większości nawiązują do początków rodem z USA. Widać tam wpływy ulicznych wyścigów po kalifornijskich bulwarach, widać inspiracje stylem Eda Rotha czy Georga Barrisa. Może przesadzam, może widziałem za mało, ale w tej chwili myślę, że jak tak dalej pójdzie, to za parę lat w Japonii będziemy szukać reprezentantów starej szkoły…

1962 Chevy Impala „Next Movie”

Moon Japan

Jest sobie tak legendarna firma z Kalifornii. Nazywa się Mooneyes. Jest to firma założona przez legendę, Deana Moona. Nie będę się teraz o tym rozwodził. Ustalmy tylko, że to jest absolutna podstawa amerykańskiej sceny hot rodowej z czasów kiedy to wszystko się rozkręcało. Pierwszy kontakt Moona z Japonią miał miejsce w okolicach 1968 roku. Nissan bardzo chciał wygrać GP Japonii, ale były problemy z przygotowaniem odpowiedniego silnika. Czas się kończył i jakoś tak wyszło, że dogadali się z Deanem i ten przygotował im całkiem wypasione V8 Chevroleta. No i tak Nissan dzięki Moonowi wygrał to GP.

Shige przy swoim pierwszym wozie (speedhunters.com)

Ta historia nie ma żadnego związku z tym, że na początku lat 80’, Mooneyes stał się własnością Shige Saganumy. Shige, jak sam twierdzi, interesował się amerykańską motoryzacją od kiedy był nastolatkiem. Gdzieś, jakoś w USA poznał Deana Moona i koniec końców odkupił od niego firmę. Tak więc ta legenda ameryki jest teraz japońska. Oczywiście oryginalna siedziba w Kalifornii pozostała i ma się nieźle. Ale o tym chętnie opowiem więcej przy innej okazji.

Saganuma od ponad dwudziestu lat aktywizuje lokalne środowisko i dokłada starań by jego biznes dobrze prosperował. Efektem tego jest między innymi Yokohama Hot Rod and Custom Show, o której opowiem w części drugiej tekstu…

Ciąg dalszy nastąpi…

Bardzo chciałem ogarnąć temat w jednym wpisie, ale nie udało mi się. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. W następnej odsłonie opowiem Wam o dwóch ciekawych wydarzeniach związanych z Japońską Kustom Kulture i przedstawię bardziej znane projekty z tego kraju.

Jeśli Uważasz, że powinienem o czymś wspomnieć, jakimś projekcie, wydarzeniu, osobie, warsztacie daj znać. Wezmę to pod uwagę.

MSK

2 thoughts on “Japońskie Kustomy cz.1”

  1. Coś więcej? z chęcią zobaczył bym stare japońskie mercedesy. I inne kontynentalne klasyki dotknięte ręką wschodu.

    1. Będzie więcej w najbliższym czasie. Postaram się zahaczyć o japońskie interpretacje Europejskich wozów.

Możliwość komentowania jest wyłączona.