Forza Italia!

O corocznym zlocie ForzaItalia.pl słyszałem do dawna. W mojej głowie obrósł już legendą, dlatego
kiedy w końcu udało się odwiedzić Pałac w Rozalinie oczekiwania były całkiem spore. Zanim sam
sobie odpowiem na pytanie czy wydarzenie sprostało swojej legendzie, muszę dogadać się sam ze
sobą. Otóż kwestia wrażeń ze zlotu wywołała we mnie silny konflikt wewnętrzny.

Forza Italia!

Włoska motoryzacja to królestwo sprzeczności. Stereotypowo jest kojarzona z najpiękniejszymi
samochodami marzeń, wartymi fortunę emanującymi atmosferą elitarności i dobrego gustu. Z drugiej strony równie mocnym stereotypem jest ten o awaryjności i niskiej jakości wykonania.
Gdyby jeszcze sprawa była prosta i samochody takie jak Ferrari czy Maserati odróżniały się od Fiatów i Iveco solidnością i wyrafinowaniem konstrukcji to można by to jakoś ogarnąć. Niestety sęk w tym, że włoskie samochody są bardzo demokratyczne. Pewne bolączki i przywary będą Ci towarzyszyć bez względu na to ile pieniędzy wydałeś.

No i tutaj dochodzimy do tego o co od niedzieli kłócę się sam ze sobą. Jadąc na zlot spodziewałem się porcji snobizmu, ekstrawagancji i wyjątkowości. Bo przecież jak inaczej celebrować włoską
motoryzację? Z drugiej strony przecież sam zawsze apeluję o to, żeby na zlotach pokazywać
różnorodność. Samochody drogie i tanie, produkowane w limitowanych ilościach jak i te masowo
motoryzujące społeczeństwa.

Dlaczego więc kręciłem nosem na Fiaty Punto, czy Cinquecento? Poczułem się jak hipokryta. No
przecież nie było selekcji na gorszych i lepszych. Zgłaszasz się z włoskim wozem i możesz brać udział w zlocie. Ale przecież z drugiej strony cała ta atmosfera Pałacu w Rozalinie, białych namiotów i elegancko ubranych ludzi i Punto?

I Wiecie co? Jeśli chodzi o zaprezentowane samochody to wszystko było w jak najlepszym porządku. Były rodzynki jak Alfa Romeo SZ, Fiat 850T czy cudowna OSCA. Były też liczne Ferrari w tym także te współczesne, nie zabrakło Maserati i wielu innych egzotycznych samochodów. Ale były też dość powszechne na naszych drogach współczesne Alfy i Fiaty. I to nie w tym był problem.

Problem leży w tym, że legenda zlotu przerosła teren Pałacu, który zresztą sam w sobie nie należy do
najokazalszych tego typu obiektów. Przydałby się większy teren z równie pięknym trawnikiem gdzie
pomieściłyby się włoskie samochody wszystkich zainteresowanych. Od tych najpopularniejszych po te egzotyczne. I to by było coś! A i liczni odwiedzający może mieliby więcej miejsca do zaparkowania
swoich niewłoskich samochodów.

Samochody – W rolach głównych:

Największym bohaterem zlotu była Alfra Romeo SZ. Wersji Sprint Zagato powstało tylko 1036 egzemplarzy. To jeden z tych wyjątkowych samochodów, które wywołują różne emocje, ale chyba dla każdego złapanie chociaż jednego egzemplarza w kadr jest sporym powodem do radości. Przynajmniej dla mnie jest to wartościowe trofeum w zabawie w motoryzacyjne fotosafari.

Sam samochód pomijając jego unikatowość z jednej strony zachwyca formą rodem z wczesnego prototypu. Z drugiej strony może budzić zastrzeżenia nietypowymi proporcjami i miejscami wątpliwą jakością wykonania.

Koniec końców SZ robi ogromne wrażenie i dla takich samochodów warto jeździć na zloty.

A tak otwiera się bagażnik, który raczej powinniśmy traktować jako przestrzeń na koło dojazdowe.

Prawdziwy bagażnik to przestrzeń za przednimi fotelami. To co widzicie pod kartką to wielka walizka przypięta pasami. Wszystko bardzo stylowe i na swój sposób nonszalanckie.

2.5 litrowe V6 dopełnia sportowego charakteru Sprint Zagato.

Drugim samochodem, który szczególnie przyciągnął moją uwagę był Fiat 1600S OSCA. Ten piękny kabriolet opowiadał historię krętych nadmorskich dróg i nonszalanckiej, nieco za szybkiej jazdy z piskiem wąskich opon. Wspaniały!

Ten duży, umieszczony asymetrycznie wlot powietrza wprowadzał do tego eleganckiego samochodu sporo zawadiackiego charakteru.

Wnętrzne piękne w swojej prostocie. Chciałby się wsiąść i gdzieś żwawo uciec.

Dopiero teraz zauważyłem, że trzeci z samochodów, które wzbudziły moją największą sympatię i zainteresowanie także jest czerwony. Każdy z tych trzech samochodów ma inny styl, charakter i zastosowanie. A ten Fiat 850T nie dość, że jest po prostu uroczy, to jeszcze uderza w moją słabość do samochodów serwisowych i „warsztatowych”.

Powinien wozić koła i inne drobiazgi do jakiegoś F40.

I te dodatki jak błotniki w szachownice. Wspaniałe!

Samochody – W pozostałych rolach

To nie było moje pierwsze spotkanie z Lancią Stratos. Ale tym razem nie poczułem się zelektryzowany. Może to po prostu kwestia przeładowania dużą ilością pięknych włoskich samochodów. Stratos to legenda i nie ma nad czym dyskutować. Ale tym razem inne wozy przebiły się do mnie bardziej.

Inna sprawa, że kiedy stanie się przy tym samochodzie i pomyśli o jego rajdowej legendzie to gęsia skórka pojawia się natychmiast. Jak można było pędzić czymś tak małym i tak szybkim po krętych asfaltowych i szutrowych drogach? No i oczywiście mamy tutaj nawiązanie do polskiej historii rajdów.

Ferrari było na zlocie całkiem sporo. Młodsze i starsze, a nawet nie tylko czerwone! Z nich wszystkich mi najbardziej podoba się Dino. Te wloty powietrza, subtelne klameczki drzwi czy niesamowite fotele. Wóz pojawia się na YoungtimerWarsaw i warto go dokładnie obejrzeć. Tutaj zachwyty są w pełni uzasadnione.

Nie brakowało też Maserati. Merak zachwycał niską i ostrą linią oraz tylnymi belkami przedłużającymi linię dachu. Niestety cieszył się dużym zainteresowaniem i zrobienie lepszych zdjęć w tamtym momencie nie było możliwe.

Nie brakowało Biturbo w niemal wszystkich wersjach. Niemal bo Quatroporte nie dojechało. Generalnie moje zainteresowanie tym modelem wzrosło od czasu, kiedy mogłem w takim usiąść. To wnętrze, materiały i stylistyka pozwalają bardzo wiele wybaczyć. I zrozumieć.

Naliczyłem trzy egzemplarze Alfetty GT/GTV. Bardzo mi się podobają, szczególnie w konfiguracji torowej. Ten model od zawsze kojarzy mi się z szybką jazdą. Egzemplarz ze zdjęcia wyróżniał się dużym wlotem i dodatkowym oświetleniem. Chyba jednak preferowałbym trochę inne rozwiązania.

Albo ta Giulia. Samochód drogowy ale z wyścigowymi smaczkami. Aż prowokuje do szalonej jazdy bocznymi drogami. Takie właśnie emocje powinny wzbudzać włoskie samochody. I zupełnie tutaj nie przeszkadza fakt, że mówimy o czterodrzwiowym sedanie.

Na zlocie można było odnieść wrażenie, że to jeden z najpopularniejszych klasycznych modeli Alfy Romeo. I bardzo dobrze!

Skojarzenia mam stereotypowe. Kręta droga, szybka jazda. I może jakiś drogowy wyścig z Escortem MK I i BMW 2002?

Oczywiście były też w kilku innych kolorach. I w każdym jej dobrze.

To może teraz Fiaty.

Kiedyś mi się śniło, że kupiłem Ritmo i zapomniałem o nim na pół roku.

Ale te kabriolety i to jeszcze w takim stanie robią robotę.

A te gdzie się podziały? Kiedyś było ich więcej na zlotach.

Te maleństwa zawsze cieszą się dużym zainteresowaniem. W pastelowych kolorach najlepsze.

Personal 4 650. Wyborny stan!

Groszek miał ciekawe serce.

Taki trochę szczurek. Dużo punktów za wycieraczki reflektorów.

Rajdowa Panda Van. Ten samochód ściga się na poważnie po drogach, którym daleko do asfaltowego stołu.

A ten to nawet nie wiem co robi. Chyba walczy ze zmotami w terenie. Laweta była zaczepiona do innej Pandy 4×4. Kosmos.

Różnorodności nie brakowała. I to nie ona była problemem. Po prostu potrzeba więcej miejsca!

Bo jak się nad tym dłużej zastanowić to kontrasty robią dobrą robotę.

Obok powszechnie znanych modeli i tych rzadkich ale powszechnie znane, są też takie szare myszki jak ta Beta.

Wspaniałych samochodów nie brakowało. Szerszą galerię znajdziecie TUTAJ. Ale prawda jest taka, że brakuje tam wszystkich samochodów, które mogą być uznane za ciekawe. Dlatego zachęcam do odwiedzin zlotu za rok. To trzeba zobaczyć na własne oczy.

MSK