Stoned Van

Classic & Custom Saturday Night Cruise numer 14 jest już dawno za nami. Nie szkodzi, bo do następnej edycji mamy jeszcze sporo czasu, a dziś możemy wrócić do stylowych Garbusów, kozackiego vana i kilkudziesięciu dzikich motocykli.

Jak się już domyślacie wrzesień na RiP upłynie pod znakiem C&CSNC. Pojawiło się tam kilka maszyn, które dały mi do myślenia. Dzisiaj wracamy do mojego faworyta, Forda Econoline.

#VanLife

Trochę się nabijam z tym instagramowym hasztagiem. Ale jest to rosnący trend na świecie. Młodsze i starsze vany wracają do łask, niczym okręty niosące wolność. Econoline, który został w mojej głowie na dłużej, reprezentuje podgatunek vana imprezowego. To raczej nie jest maszyna do podbijania koła podbiegunowego, czy lazurowego wybrzeża. Chociaż oczywiście można. Tak jak można przejechać się po Afryce Maluchem

Econ znacznie lepiej odnajdzie się w mieście. Głośny wydech V8, jeszcze głośniejsze audio z którego sączy się parszywy stoner rock. Całość w lepkim, narkotycznym klimacie buduje napięcie, zawiastując konfikt z prawem.

Duży i głośny van, którego patyna kontrastuje z chromem, dziurawe progi z eleganckimi felgami. Wielka i niezgrabna maszyna krążąca nocą po mieście, jakby szukała kłopotów. Kilka zrywów z pod świateł, kilka poślizgów wieńczących pokonany zakręt.

Idealny wóz, żeby zatrzymać się w ustronnym miejscu i pokontemplować trochę… Albo, żeby zaprosić na małą posiadówkę cruisujących znajomych.

To nie jest dom na kołach, to raczej klub do którego nie każdy będzie chciał wstąpić. To blichtr wyrażany welurem, kostkami na lusterku i chromowanymi side pipe’ami. To dziwne okienka wstawione w burty, jakby miały wzmacniać narkotykowy trip.

EconoVan

Ford, którego można było spotkać na imprezie to Econoline drugiej generacji. Był produkowany w latach 1968-1974. Do wyboru były rzędowe szóstki o pojemnościach 3,9l i 4,9l oraz V8 4,9l.

Druga generacja to z jednej strony ten uroczo paskudny pysk bulldoga, z drugiej całkiem spore gabaryty, zapewniające miejsce do urządzenia rasowej salonki, czy „imprezowni” jakby to wiele osób ujęło.

Ten klimat, nawet jak nie palicie trawy, wart jest zainteresowania takim wozem. Mało jest ich w Polsce, a drzemie w nic ogromny potencjał. Kolejna generacja nie ma już tego czegoś. Jest to po prostu duży amerykański van.

Tutaj jest ten szkaradny pysk, który idealnie pasuje do stonerowego, kalifornijskiego klimatu. Ten wóz aż się prosi o pójście pełną bombą w klimat.

VanGo

Królem Econów pozostaje pierwsza generacja. Jest to stosunkowo mały van, który idealnie wpisuje się w Kustom Kulture. Bez względu na to, czy na tył wciśnie się duże slicki podnosząc zad wysoko w powietrze, czy położy się go płasko na ziemi na wąskich ale stylowych kołach – Zawsze będzie wyglądał rewelacyjnie.

Zaryzykuję stwierdzenie, że VanGo jest królem Econolinów. To dzieło Cobyego Gewertza, artysty zafascynowanego Hot Rodami i związanej z nimi kultury. Coby kilka lat temu stworzył markę Church, a VanGo stał się jej świetną wizytówką.

Ford służy między innymi jako stoisko do sprzedaży grafik Gewertza. Ma do tego kilka przydatnych udoskonaleń we wnętrzu. To bardzo przemyślany projekt z imponującym poziomem wykonania.

Econoline, który zainspirował mnie do napisania tych słów być może jest na sprzedaż. Wydaje mi się, że to dobra baza pod nietuzinkową zabawkę na weekendy. Stoner i miasto nocą… Wiecie co mam na myśli?

MSK