Modelarstwo w czasach zarazy zyskuje na popularności. Takie wieści płyną z całego świata. Potwierdzają to również krajowe sklepy modelarskie cieszące się większą ilością zamówień. W takim razie i ja pragnę zachęcić Was do tej zabawy na przykładzie niedawno skończonego Gassera.
W internecie każdy jest ekspertem w czym tylko zechce. A ci, którzy mają własną domenę to już w ogóle. Ja podchodzę do rzeczy nieco skromniej i zdaję sobie sprawę, że ani ze mnie modelarz, ani ekspert od modelarstwa.
Jednak coś tam ostatnio skleciłem i dzięki tej małej praktyce czuję się wystarczająco mocny w gębie, aby i Was zachęcić do wejścia w świat plastikowych samochodów skali 1:24 i 1:25.
Wybór modelu
Prawdę mówiąc, wybór modelu powinien stanowić nasz pierwszy krok w stronę mierzenia sił na zamiary. Oczywiście tu nie chodzi o napinanie się w którąkolwiek stronę. Pamiętajmy, że to tylko zabawa.
To zdrowy odruch, kiedy wybierając model stawiamy samych siebie w roli Chipa Foosa, Larryego Watsona czy Georga Barrisa. Polecałbym jednak tutaj minimalną wstrzemięźliwość.
Zanim przyjdzie wiedza i umiejętności potrzebne do budowania customów nie z tej ziemi, warto kupić model, który nawet po sklejeniu prosto z pudełka będzie dla nas atrakcyjny. I tutaj pojawia się całkiem spory wybór Hot Rodów, dragsterów, kustomów i gasserów. Wystarczy zmienić kolor i już będziemy mieli nasze spersonalizowane pierwsze dzieło.
Im mniej elementów tym lepiej. Wiele modeli samochodów składa się z ograniczonej ilości części. Innymi słowy, budowa pójdzie szybko a my popełnimy mniej błędów. Wiadomo, że sklejenie podwozia składającego się z jednego dużego elementu i w porywach 5 mniejszych jest łatwiejsze niż dłubanie osobnych amortyzatorów, mostów, gaźników, kolektorów wydechowych itd.
Jednak to, co lubimy najbardziej to w większości produkty AMT/ERTL, ewentualnie Revella czy Lindberga. Składają się one ze sporej ilości części. Mamy dużo realistycznych elementów zawieszenia, silniki z osprzętem, wnętrza i karoserie składające się z wielu mniejszych i większych części. Nie ma się jednak czego bać, nie są to tematy nie do przejścia, ale można się zaciąć w kilku punktach.
Warsztat
Modelarski warsztat to cały czas dla mnie pewna nowość. Jest to też temat na osobny wpis. Ja poszedłem w temat już dość daleko budując sobie szafę roboczą, inwestując w modelarską komorę lakierniczą. Do pełni szczęścia brakuje mi chyba jeszcze tylko aerografu.
Jednak Willysa, do którego przejdziemy za chwilę malowałem bez użycia wspomnianej komory. Najważniejszy był zestaw pędzli. Przy tym modelu było to przypadkowy zbiór pędzelków z zestawów dostępnych na działach papierniczych.
Oprócz kilku pędzli przydaje się pęseta, małe szczypce, papier ścierny w gradacjach 1000 i 2000. Do tego może się przydać małe imadełko, skrobak i oczywiście odpowiednia chemia.
Chemia modelarska
Niestety nie unikniemy kolejnych zakupów w sklepie modelarskim. Polecam zapoznanie się z instrukcją modelu, gdzie znajduje się lista niezbędnych farb. Sugeruję też ufać tej liście, a zmianę kolorystyki ograniczyć do koloru nadwozia.
Większość elementów maluję korzystając z farbek akrylowych nakładanych pędzlem. Do nakładania podkładu i lakieru używam lakierów modelarskich w Sprayu. W Willysie nie korzystałem z lakieru bezbarwnego, ale potraktowałem go zestawem past polerskich przeznaczonych do modeli.
Na koniec potrzebujemy jeszcze kleju i możemy brać się za naszą customową miniaturkę.
Gasser
Willysa kupiłem jakieś dwa lata temu w stacjonarnym sklepie modelarskim. Okazało się, że to była moja ostatnia wizyta w tym miejscu. Zgodnie z zapowiedziami właściciela, który zawsze wdawał się w dłuższą pogawędkę sklep został zamknięty.
Budując model przypomniałem sobie o tym jak bardzo brakuje mi cierpliwości oraz jak bardzo nie potrafię utrzymać koncentracji na dłużej niż kilka-kilkanaście minut. Da się pomimo tego model skończyć, ale trwa to bardzo długo. Mimo to będę próbował dalej ufając, że pomoże mi to zwalczyć te słabości.
Podsumowując wstęp do kącika modelarskiego na RiP chcę zaznaczyć dwie rzeczy. Po pierwsze dobrze zaplanujcie sobie to jak model ma wyglądać na koniec i trzymajcie się tego. Nic Wam tak nie zepsuje pracy, jak ciągłe zmiany koncepcji.
Po drugie nie bójcie się wprowadzać stopniowo swoich modyfikacji do modelu. Ja zmieniłem kolor, nie użyłem celowo kalkomanii. Dorzuciłem własnej roboty boczne zielone szyby, przewody zapłonowe. Na koniec wszystko przybrudziłem tzw. Washem, żeby nadać modelowi więcej realizmu i charakteru.
Oto efekty:
A Wy kleicie coś? A może chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej na temat modeli plastikowych?
MSK